Bardzo oszczędny i minimalistyczny, ale za to jak zrealizowany! Świetne kreacje (zwłaszcza Machulskiego). Pęd ku wolności, ku zerwaniu z tym światem, szarym i smutnym. Pesymizm i smutek - to pewnego rodzaju profetyzm tego dzieła: Dokąd zmierzamy? Dokąd zmierza świat? Czy nie stać już nas na odrobinę szaleństwa?
Pełna zgoda, przecinające niebo odrzutowce z jednej strony symbolizują koszmar minionej wojny, z drugiej, pozostając w owych czasach niemal stuprocentowym synonimem nowoczesności, poprzez odczytanie symboliki pierwszej są posępną wróżbą przyszłości.
Mnie w szczególny sposób zachwyca sposób fotografowania psychologicznej sytuacji, kameralnej przecież już tak do końca, a realizowanej w planach ogólnych i dalekich z powściągliwym zastosowaniem zbliżeń . To, podyktowane głównie ograniczeniami technicznymi, fotografowanie nadało filmowi nieco swoistej wykwintnej stylizacji ale i poetycki aromat. Jeśli się jeszcze bierze pod uwagę, iż p. Konwicki to głównie człowiek pióra a tu tak ,,soczyście" obrazem opowiedział o tym co go nurtuje.O swojej sceptyczności wobec świata, o racjonalnym spojrzeniu na rzeczywistość ale i o tęsknocie za spotkaniem ważnym, może najważniejszym do którego dochodzi na opustoszałej plaży...
Film jest piękny i jest ważny dla polskiej sztuki filmowej nawet jeśli, większość leksykonów nie poświęca mu zbyt wiele uwagi.Z istotnym aktorstwem, istotną muzyką i paradoksalnie z tym koślawym dźwiękiem, który w pewien magiczny chyba, sposób tworzy kompozycję filmowego dzieła. Good night and good luck, esforty.
9/10