Forma przeważnie nieirytująca, historia ciekawa i wciągająca, suspens czasami wymuszony, niezwykle wku*wiający Sam (zachowywał się jakby to on był w ciąży a nie jego żonka).
Na koniec pytanie. Twoje życie jest zagrożone. Trzymasz w ręku kamerę. Na ziemi nieopodal leży prawdopodobnie naładowany karabin. Co robisz? Nie, Twoja kamera nie strzela laserem.
Mnie się oszczędna forma podobała, bo wyglądało to całkiem realistycznie. Suspensu nie było może tak dużo, ale jednak był dla mnie skuteczny, klimat się fajnie zagęszczał. Jeżeli chodzi o Sama - faktycznie nie wiem po co ciągle się gapił na tą fotę żony, ale tak po za tym, to mnie nie drażnił. No, jeszcze miałem ochotę go zabić, jak nie mógł zrozumieć, że próba zabrania dziewczynki tylko pogorszy sytuację. Ale wg mnie Bowen nie jest złym aktorem. Ostatnia uwaga - racja, oczywiście. Ale cóż, gdyby nie takie zachowanie bohatera nie mielibyśmy filmu :) Dla mnie cała idea found footage jest czymś wymuszonym, bo prawdziwe found footage byłyby nie zmontowane, cienkiej jakości i z masą niedopowiedzeń. Tak czy siak "The Sacrament" mi się podobał. Nie mogę się doczekać kolejnego Westa.
Mi też "Sakrament" się podobał ;). Oczywiście też czekam z niecierpliwością na kolejnego Westa. Mam jednak nadzieję, że jego kolejny film będzie horrorem.
Tu się zgadzam, odpowiednia dawka napięcia, żeby poczuć leciutki niepokój i wciągnąć się w całą historię. W ogóle cały set up tu dla mnie zagrał. Wykorzystanie do tego Vice, że niby reportaż, było bardziej uzasadnione i wiarygodne niż wrzucenie do dżungli kolejnej grupki idiotów-turystów z kamerą jako naturalnym przedłużeniem ręki (chociaż i tu sprzęt przyklejony do ciała na super glue jak zawsze obecny).