"Penny Dreadful" nie jest filmem świetnym, ale za to bardzo przyzwoitym. Ciekawym motywem(a właściwie głównym) był lęk bohaterki, który został wyeksponowany całkiem nieźle. Same aktorstwo jest naprawdę niezłe i nie przeszkadza w odbiorze - wiadomo, Mimi Rogers ma doświadczenie, ale zaskoczeniem była przekonująca Rachel Miner, dzięki której widz daje radę usiedzieć na filmie. Jak na produkcję dziejącą się w jednym miejscu - to naprawdę jest OK. Tylko muszę się przyczepić do jednego - po cóż komu taka końcówka(nie zdradzę, spokojnie)? Ogółem Richardowi Brandes udało się stworzyć poprawnego dreszczowca, którego osoby o słabych nerwach mogą się przestraszyć - ujęcia kamery są świetne, muzyka wystarczająco dobra, a wątek psychologiczny(choć dość powierzchowny) wplótł się idealnie. "Penny Dreadful" - jeżeli chcesz niewiele wymagające kino na wieczór - film jest w sam raz.
UWAGA, SPOILER(tylko ci, co obejrzeli mogą zobaczyć):
Czy nie uważacie, że gdyby nie pokazali tego autostopowicza(raczej bym powiedział autostopowiczki:), to by było lepiej? Wolałem, kiedy nasz psychopata był tajemniczy, wtedy całość byłaby lepsza. A co wy sądzicie?
spojlerów ciąg dalszy...
Gdyby nie pokazali twarzy autostopowicza, całość możnaby różnie interpretować i film byłby znacznie lepszy, wracałoby się do niego przynajmniej myślami.
Ja spodziewałem się różnych zakończeń podczas oglądaniam m.in.:
1. Cała akcja to efekt połączenia terapii ze spożyciem psychotropów.
2. Samochód uległ wypadkowi i wszystko od momentu potrącenia autostopowicza nie dzieje się w rzeczywistości.
3. Terapeutka stosuje hardcorowe metody pozbycia się strachu.
a tu taki banał :P chociaż dosyć nietypowy, wręcz irytujący koniec (koniec to nienajlepsze określenie hehe).
SPOILERY - DALEJ:
xylaz, bardzo dobre pomysły na końcówkę. Szkoda, że nie byłeś producentem tego filmu. Powiedziałbyś Brandesowi, żeby zmienił końcówkę "Penny Dreadful", najlepiej na to z metodami pozbycia się strachu - to byłoby dobre, wtedy by się okazało, że wszystkich dookoła wybiła - ale z drugiej strony w jaki sposób udawałaby trupa?
A tak film jest dobrze wykonanym przeciętniakiem, który dzięki klimatowi zasługuje na szóstkę w skali dziesięciu. Ale końcówka jest niewybaczalna, gdyby była jakaś z tych, które ty wymieniłeś - film zyskałby na wartości. Ja teraz podam swoją końcówkę:
Penny totalnie sfiksowała mieszając swoje koszmary z rzeczywistością(i standardowo: psychotropami), zabiła psycholożkę i tych innych, co byli w pobliżu - a całą sytuację, będąc w stanie załamania psychicznego, usprawiedliwiła wyimaginowanym autostopowiczem, przy tym samochód umieszczając między drzewami i wsadzeniem do niego pani doktor.
Ja spodziewałem się opcji zbliżonej do nr 3 do momentu, w którym zginęła ta terapeutka. Kombinowałem sobie, że ten autostopowicz to podstawiony gość (byćmoże nawet mąż pani psycholog) i cała akcja, włącznie z popsuciem się samochodu, jest ustawiona. Niestety tak nie było i od momentu, o którym mówię nie miałem wątpliwości jak potoczy się akcja filmu. Jedyny niezłym momentem filmu jest ten, w którym autostopowicz dostaje się do wnętrza samochodu i przebrany z terapeutkę rzuca się na główną bohaterkę - tylko ta scena mną poruszyła, jeśli o jakimkolwiek poruszeniu w przypadku tego filmu można mówić. Reszta bez komentarza.