Kolejna już komedia romantyczna z lat 30. z Claudette Colbert w roli głównej, która zapada w pamięć i daje widzowi półtorej godziny świetnej rozrywki! Colbert idealnie wypada w roli uroczej oszustki, mamiącej bohaterów, wymyślającej na poczekaniu dziwaczne historie, które w nieprawdopodobny sposób wydają się być dla większości bohaterów realne, a także pokazuje po raz kolejny, że tak jako aktorka dramatyczna, jak i komediowa, jest jedną z najjaśniejszych postaci kina klasycznego, a już na pewno wielką gwiazdą jego początkowej fazy.
W ogóle, jak na przyziemną wydawałoby się tematykę i konwencję filmową, aktorstwo momentami zachwyca. Mary Astor, którą pamiętam z "Sokoła maltańskiego" pokazuje się tutaj w bardzo ciekawej roli drugoplanowej. John Barrymore w roli przebiegłego gospodarza posiadłości gra zaskakująco przekonująco i w końcu osiąga zamierzony cel, zaś jego mimika i pomysły wywołują u widza niekontrolowane wybuchy śmiechu. Don Ameche jako Baron Czerny oraz Francis Lederer jako powierzchowny i naiwny uwodziciel Jacques Picot również przyczyniają się do kilku śmiesznych momentów na ekranie. Jest to bardzo mocno obsadzona i co ważne zrealizowana komedia romantyczna.
Bardzo podobał mi się również scenariusz, wpływ pomysłów niezrównanego Wildera na kształt scenariusza jest od razu widoczny, przekłada się na świetny humor sytuacyjny, posuwającą się elastycznie akcję i przyjemne zakończenie.
Moja ogólna ocena to 8,5/10, zaś jeśli rozpatrywać ten film w kategoriach stricte gatunkowych, to jest to znakomita komedia romantyczna, kolejny świetny występ Colbert oraz jeden z najlepszych pomysłów na spędzenie przyjemnego wieczoru lub nocy przy relaksującym kinie:)