Póki trwa wojna

Mientras dure la guerra
2019
6,4 745  ocen
6,4 10 1 745
6,8 4 krytyków
Póki trwa wojna
powrót do forum filmu Póki trwa wojna

Filmowi udaje się połączyć narodziny dyktatury Franco z teraźniejszością Europy, Hiszpanii (i w znacznej mierze Polski). Pokazuje skutki irracjonalnego populizmu, wpływu duchowieństwa na życie polityczne, celebrację chrześcijańskich korzeni Europy, nienawiść do inteligencji, ale także jej bierność, dzielenie ludzi na lepszych i gorszych. W kulminacyjnej scenie przemówienia na Uniwersytecie w Salamance czułam się tak jakbym znalazła się na wiecu wyborczym w jakimś polskim miasteczku, gdzie odbiera się człowieczeństwo innym ludziom lub przeciwników politycznych nazywa "hołotą". To film o tym, jak demonstrowana siła i ignorancja władzy z łatwością wnikają i zakorzeniają się w niektórych umysłach, siejąc nienawiść i doprowadzając do wojny domowej. To także wezwanie inteligencji, aby nie popadała w bierność i tchórzostwo. Film świetnie pokazuje jak główny bohater, uznany pisarz Unamuno otrząsa się z bezwładności dopiero wówczas, gdy dwóch jego przyjaciół zostaje zamordowanych przez rodzący się reżim.

użytkownik usunięty
Agatonik

Moja faktograficzna wiedza o Hiszpanii oraz o tym epizodzie historycznym, jakim była — przywołując słowa samego Miguela de Unamuno z finałowej przemowy na uniwersytecie — nie wojna domowa, lecz zbiorowe samobójstwo całego narodu, jest raczej skromna więc z perspektywy „historyka” — cokolwiek to znaczy — nie potrafię, ale też nie chcę oceniać tego filmu. Patrzę na ten film raczej przez pryzmat kategorii „stanu wyjątkowego” oraz tego, co za pruskim teoretykiem wojny Carlem von Clausewitzemem francuski antropologi René Girard określał mianem „osiągania skrajności”.

To nie jednostkowy „fakt” historyczny, wyalienowany epizod, ale całość historii człowieka jest tu tym, co konstytuuje moje kryteria oceny wszelkich narracji o historii bolesnej, trudnej i pełnej nieuzasadnionej przemocy. Nie ma znaczenia ile razy i kiedy zburzono jerozolimską świątynię, nie trzeba liczyć, ile ładunków nuklearnych zdetonowano nad Hiroszimą, nie liczy się liczba zrównanych z gruntem warszawskich kamienic, bo wiadomo, że przemoc jest immanentną i wszechogarniającą częścią ludzkich dziejów od początku naszego gatunku — zapewne — aż do jego nieuniknionego końca. Dla Girarda tym, co odróżnia człowieka od pozostałych zwierząt, jest właśnie umiejętność prowadzenia działań wojennych na masową skalę. „Militarny nadczłowiek” jest wzorem i celem tysięcy europejczyków a przemoc — co również jest intuicją Girarda, a w filmie potwierdza to żona generała Franco — „pragnie pokoju”. Wszyscy tam mówią o obronie republiki (tak samo, jak ów kontrowersyjny — choć to w tym przypadku słowo dalece niewystarczające — wyrok TK w sprawie „ustawy o […] warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, który też mówi o walce z dyskryminacją) i innych szczytnych ideach a ostatecznie podobne jest to do tych „grobów pobielanych” i jest niczym więcej jak pustą skorupą, pod którą jest już tylko naga przemoc.

Girard uczy nas, iż przemocy nie da się przezwyciężyć przemocą, jak próbują nam wmówić różni prawicowi i lewicowi — choć mam wrażenie, że coraz częściej jednak prawicowi — ideolodzy. Przemoc przezwyciężyć możemy, jednie naśladując Chrystusa. Chrystusa umierającego na krzyżu, tego Chrystusa, na którego błagalnie spogląda w filmie Miguel de Unamuno. Z kolei w naszym kraju całkiem niedawno wiadomy polityk — czy może właśnie raczej ideolog — też zarysował wyraźny i bezalternatywny konflikt między chrześcijaństwem (oczywiście reprezentowanym tylko i wyłącznie przez Kościół Katolicki w jego najbardziej kontrreformacyjnej — toruńskiej — odsłonie) a nihilizmem. Do pewnego stopnia mogę się z tym trudnym podziałem zgodzić, ale na pewno nie z tym, że chrześcijaństwo reprezentują tacy ludzie jak Franco (czy dziś w Polsce wiadomo kto), a więc ci, którzy miłość Chrystusa — którą jest po prostu radykalnym zerwaniem z ciągłością przemocy — zastępują przemocą coraz bardziej zdemistyfikowaną i jawną.

Tak samo stan wyjątkowy ustanowiony i eksploatowany zarówno przez tych, którzy Republikę chcą bronić przed czerwonymi, jak i przez tych którzy Republikę bronią przed brunatnymi nie pomaga bynajmniej żadnej formie demokracji, ale raczej zbliża ją — jak mówi Agamben — do totalitaryzmu. A więc jest to stan, kiedy przestają obowiązywać reguły i instytucje takie jak demokracja, którą reguluje prawo, albo wojna, którą reguluje np. kodeks rycerski, albo Karta Narodów Zjednoczonych i Powszechna deklaracja praw człowieka. Wszystko to zastępują nagłe wybuchy autonomicznej, bezzasadnej i nieprzewidywalnej przemocy choćby takiej jak ta, którą widzimy w filmie, gdy funkcjonariusz tajnych służb aresztuje oraz kopie leżącego na ziemi przyjaciela niewątpliwie zagubionego rektora Uniwersytetu w Salamance.

Film ten jest straszny, tak jak straszna jest historia człowieka a do tego „śmierdzi kadzidłem i zakrystią”, tak mocno, iż czuć to nawet przez ekran komputera czy telewizora. Mimo wszystko ta iskierka chrystianizmu, jakiej czasem całkowicie na oślep a czasem bardzo trafnie poszukuje w filmie Miguel de Unamuno — mam nadzieję albo raczej chciałbym mieć nadzieję — gdzieś się tli. Nie lubię określać się (dziwacznym i niezrozumiałym) mianem intelektualisty, ale dzisiaj mogę na znak solidarności z bohaterem/bohaterami tego filmu powiedzieć, że też jestem intelektualistą, czyli kimś, kto chce szukać, bronić i cenić prawdę — nawet jeśli przy tym błądzi tak jak sam Miguel de Unamuno. W zgodzie z sensem słów, jakie Albert Camus wypowiedział kiedyś we francuskim radiu „la liberté est pour moi le droit de ne pas mentir” i Czesława Miłosza, który w wierszu „Czego nauczyłem się od Jeanne Hersch?” pisał „[ż]e prawdomówność jest dowodem wolności, a po kłamstwie poznaje się niewolę”.

ocenił(a) film na 7

Piszesz: "Przemoc przezwyciężyć możemy, jednie naśladując Chrystusa". Może i w swoich bardzo pierwotnych założeniach chrześcijaństwo było przeciw przemocy. Ale to już bardzo, bardzo dawno się skończyło i już raczej nie ma do tego powrotu. Teraz religie są na usługach ludzi, którzy mają władzę. I wykorzystują ją tylko w swoich interesach. A tzw. wierni w swojej masie nie zastanawiają się nad istotą wyznawanej religii, tylko biernie słuchają wygodnych dla rządzących na dany moment jej interpretacji. Religia stała się narzędziem przemocy, a nie szansą na wyzwolenie się od niej.

użytkownik usunięty
Agatonik

Tak, ma Pani rację. Dlatego Girard przywołuje słowa Jezusa, który mówi, iż nie przyszedł, aby dać nam pokój — pokoju pragnie przemoc — ale właśnie wojnę. „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10, 34, Biblia Tysiąclecia). Chrześcijaństwo nie jest jakąś tam kolejną religią archaiczną, ale religią demistyfikacji, która obnaża nagość przemocy i pozbawia ją wszelkiego sensu, jaki nadawały jej religie archaiczne z ich instytucjami ofiarniczymi. Śmierć Chrystusa to ofiara całkowicie pozbawiona sensu i w tym właśnie zawiera się cały potencjał demistyfikacji, który ujawnia bezzasadność i bezskuteczność przemocy w naszym życiu społecznym i naszej historii. Dlatego też ewangelie synoptyczne ciągle ponawiają apokaliptyczne pytanie o to, czy być może nie jest już za późno? „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8, Biblia Tysiąclecia). Nie ma w tym ujęciu historii heglowskiego optymizmu, jest za to smutny realizm, dla którego nadzieja jest wynikiem tylko i wyłącznie naiwnej — niemalże dziecięcej — wiary.

ocenił(a) film na 7

Podziwiam znajomość biblii. Nie czuję się na siłach odpowiedzieć, bo niestety to dzieło jest mi kompletnie obce. A jak nie wiem, co mam odpowiedzieć, to lepiej się do tego przyznać. Pozdrawiam:))

Agatonik

Niech ktoś w końcu odetnie tej komunistycznej fanatyczce możliwość komentowania na tym portalu. Jej lewackie wysrywy są dosłownie wszędzie, rzygam już nimi.

ocenił(a) film na 7
Dzida_86

Nie czytaj

Agatonik

Ostrożnie z takimi porównaniami i więcej racji jednak w tym sporze przyznałbym stronie generała Franco, bardzo łatwo dziś negować komunizm, jego ciemne strony, co akurat w Polsce uważam za wyjątkowy kretynizm i własne doświadczenie historyczne zastępujemy obrazem historii ze strony liberalnych i lewicowych elit Europy - dziś.
Sytuację z filmu można równie dobrze odwrócić i czy gdyby wygrała druga strona to ci lewicowi koledzy pisaliby listy, czy przeciwnie jak wielu intelektualistów w Europie popierało komunizm, rewolucję kulturalną Mao itd.
W końcu w sporze Kaczyński i Tusk - dalej wybieram Kaczyńskiego i jego racje są chyba dziś oczywiste na tle mitów III RP.

ocenił(a) film na 7
hagen_filmweb

Dla mnie oczywisty jest wybór Tuska. Nikt tak jak Kaczyński nie zniszczył moralności i humanizmu polskiego społeczeństwa, staliśmy się pośmiewiskiem całego świata, gospodarka jest w upadku a odziedziczył po Tusku kwitnący rozwijający się kraj. Rządy obecnej opcji to putinizm w pełnej krasie. Nigdy, przenigdy nie poprę rządów nacjonalistów i faszystów. A tym był Franco.

Agatonik

Szanowna Pani,

Proponowałbym się zaznajomić w jakich okolicznościach do tej wojny doszło. Głównie dzięki republikańskiemu, antyklerykalnemu i antykonserwatywnemu terrorowi, połączonemu z mordowaniem przeciwników politycznych.

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Jak coś jest antyklerykalne i antykonserwatywne to ma moje poparcie. Mordowaniu w każdych okolicznościach jestem przeciwna.

Agatonik

A, czyli popiera Pani mordowanie księży i prawicowych polityków przez rządowych siepaczy w Hiszpanii w latach 30.? Bo od tego zaczęła się droga do wojny domowej.

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Jasno napisałam - nie popieram mordowania nikogo

Agatonik

Napisała Pani o poparciu antykonserwatywnych i antyklerykalnych treści. Te treści doprowadziły w latach 30. do ogromu terroru i mordów politycznych w Hiszpanii, co skończyło się wybuchem wojny domowej.