...zdecydowanie nie spodobał mi się ten film. Mieliśmy niezły ubaw z kolegą, studentem łódzkiej filmówki. Film zdecydowanie naiwny, a tyle neurotycznych postaci w jednym miejscu? To się w przyrodzie nie zdarza. Do pewnego momentu chce się oglądać, bo człowiek głupi myśli - coś się wydarzy, wszystko nabierze sensu. Nadzieja matką głupich.
Duży plus za umiejętność pokazania dziwnej relacji pomiędzy dwoma głównymi bohaterkami. Czasami aż iskrzy
A no tak, nie ma to jak wszystko wiedzący genialni studenci filmówki (nie daj boże reżyserii, to dopiero muły) z tysiącami osiągnięć :D:D Chylę czoła :D:D:D
O, ktos widzial juz ten film. Moglybys prosze napisac co sie dzieje od poczatku do konca - o ile pamietasz - bo nie wydaje mi sie ze kiedykolwiek obejrze ten film (nigdzie go po prostu nie ma) a jestem fsnem Evy i BAAAAARDZO chce cos o tym filmie wiedziec - jak sie zaczyna, co sie dzieje, jak sie konczy.
Nie zapominaj o jeszcze bardziej wszystkowiedzących studentach filmoznawstwa ; ).
Widac po facjacie, że ciężki z Ciebie pseudopapierochowy znawca filmowy... Mam nadzieje, ze swoją pompą wraz ze znajomym nie popsułeś innym seansu.
Film całkiem w pyte, w sumie taki sielankowy a G. całkiem ciekawą osobistością. Niespełnione marzenia, zasiedzenie, between hell and heaven.
Dałem bardzo naciągane 7/10 więc filmik dobry. Wyzwolił we mnie instynkty pedofilskie. :D Szczególnie podczas hipnotyzujących spojrzeń Di. :P
Ogólnie się zgadzam chociaż nie co do oceny. Film miał potencja, którego niestety nie wykorzystano ale nie jest tak źle. Schematyczny, ale z drugiej strony jak się widziało kilka filmów o zdrowych i niezdrowych stosunkach miedzy nauczycielem i uczniem/uczniami to ten nie pokazuje nic nowego (z ostanio obejrzanych Die Welle a z klasyki Dead Poets Society). Co do neurotycznych postaci to samo miejsce akcji było jego źródłem, zamknięta szkoła dla dziewcząt na wyspie w międzywojennej Anglii. Sam byś pierdolca dostał ;)
Film na pewno obejrzę ale motyw z kolegą z łódzkiej filmówki mnie rozyebał. Brawo, oby więcej takich zakompleksionych artystów.
Kloniu, idąc tym tokiem rozumowania można wysnuć twierdzenie, że każdy film jest nieprawdopodobny i nie może mieć miejsca w codziennej rzeczywistość. Trudno od filmu, który jest fikcją, pewną projekcją świata "przepuszczoną" przez umysły twórców, aktorów itd wymagać 100% prawdopodobieństwa. Jest to po prostu nie możliwe, w końcu to film - twór ludzkiego umysłu, dzieło sztuki. Jeśli chcesz zobaczyć coś co zdarza się w przyrodzie to polecam National Geographic.
Tak z innej baczki, to film oglądnąłem dzisiaj w nocy. Miałem iść spać, ale coś mnie tknęło i włączyłem "Cracks", nie żałuję ani trochę, wręcz przeciwnie. Jak zawsze gdy w domu oglądam film to nie przyciąga on tak mej uwagi jak w kinie(zwykle robi się coś jeszcze) tak teb obejrzałem na raz, jakby zahipnotyzowany, wciągnięty. Według mnie film zasługuje na 9 lub nawet 10 między innym ze względu na Eve Green oraz jej enigmatyczną rolę i fakt, iż jest to debiut Jordan Scott. Świetnie oddany irlandzki klimat z odrobiną tajemniczość, niebanalne zdjęcia i fabułą dopełniają całości. Co do samej fabuły i Pani G. to myślę, iż jest to istny majstersztyk w ukazaniu relacji i ich zmiany między nauczycielką i uczennicami, co jest w głównej mierze zasługą Evy Green i granej przez nią postaci, która z biegiem czasu pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Z silnej, zdecydowanej i pewnej siebie kobiety - ideału dla swych podopiecznych, która rzekomo zwiedziła nie jeden kraj i przeżyła nie jedno wychodzi przestraszona, niezrównoważona oszustka, a w rezultacie i na koniec zazdrosna morderczyni.
Naprawdę polecam!
To Twój student łódzkiej filmówki nie docenił takich aspektów jak gra aktorska na najwyższym poziomie, świetna muzyka i zdjęcia???
Czy twój "kolega z filmówki" ma dodać wiarygodności twojej ocenie? Film jest bardzo dobry ponieważ porusza dużo zagadnień z dziedziny psychologii i socjologii. Szkoła w tym filmie jest Instytucją totalną – "organizacją społeczną, która stwarza dla osób z nią związanych rodzaj odrębnego świata, rządzącego się własnymi prawami i odseparowanym od reszty społeczeństwa mniej lub bardziej szczelnymi barierami.
Bariery jakimi separuje się instytucja totalna od świata nie muszą mieć charakteru fizycznego (np. murów, czy drutów kolczastych), lecz mogą mieć też charakter obyczajowo-psychologiczny"wikipedia. Postać ms.G jest genialna. żyje marzeniami o świecie zewnętrznym, którego nigdy nie doświadczyła. Umie funkcjonować tylko wewnątrz instytucji, gdzie tworzy swój wymarzony świat i soją wymarzoną przeszłość i swoje plany na przyszłość. Najlepiej opisuje ją powiedzenie: "Powiedz mi czym się chlubisz, a powiem ci czego ci brakuje." Wymaga od dziewczyn tego czego sama nie może osiągnąć. Młoda Hiszpanka jest tym czym ms. G zawsze chciała być. Miała ciekawe życie, która ms.G zna tylko z książek. Staje się przyczyną pęknięć,zewnętrznym czynnikiem korodującym ustany stan rzeczy. Moim zdaniem bardzo ciekawie prezentuje się postać ms. G jako nauczycielki/matki/przyjaciółki dziewczyn, oraz jej metamorfoza, która związana jest z nową pszybyszką.
Zawsze uważałam, że żeńskie/męskie szkoły to zatęchły światek. Nie jest rzeczą normalną ani wskazaną, by tyle osób jednej płci, dorastających na dodatek, przebywało wciąż razem. To po prostu musi zrodzić niezdrową atmosferę. Nie bardzo wiem, co ciebie i twojego kolegę - studenta łódzkiej filmówki tak rozbawiło, gdy oglądaliście "Cracks". Hipnotyzująca atmosfera? Perfekcyjny scenariusz? Świetne aktorstwo? Panna G. to postać wyjątkowo misternie skonstruowana, pełna sprzeczności, nieprzewidywalna. Różni się tak bardzo od pozostałych nauczycielek - skostniałych starszych pań. Jest barwna, ekscentryczna, bezpruderyjna, budzi fascynację i chorobliwe uwielbienie uczennic. Zawiłości jej charakteru, wszystkie mroczne cechy, które dotąd skrzętnie ukrywała, wychodzą na jaw, a wtedy cały film jak i gra Evy Green nie mogą już pozostawić widza obojętnym. Pozostałe bohaterki wcale pannie G. nie ustępują. Nie ma postaci bezbarwnych, niepotrzebnych, nie budzących emocji. Oglądając "Cracks", miałam w pewnym momencie skojarzenia z "Władcą much" (Di to taki Jack - silna, zaborcza, okrutna), ale potem nagle zwrot o sto osiemdziesiąt stopni... Jestem zachwycona.
no skończyłam przed chwilą ten film.. bardzo mi się podobał. jest jedyny w swoim rodzaju i jest niepowtarzalny..
Androidy też się w przyrodzie nie zdarzają a książki i filmy o nich są świetne. "Coś się wydarzy nabierze sensu" no tak faktycznie Avengersy już niedługo kolejna część.