Już sam opis filmu nie zwiastował niczego dobrego, ale jako że takie filmy lubię od czasu do czasu obejrzeć, to sobie pyknąłem. I nieźle się uśmiałem. Niezły bezmózg był ten główny bohater, skoro nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji przyjęcia tej surowicy. W ogóle jak ten kolo pojawiał się na ekranie, to była niezła kupa śmiechu, zwłaszcza po transformacji. Dobre też było jak co chwila krzyczał: "Głodny, głodny". Ździebko się też zdziwiłem, jak po raz pierwszy wystrzelił pajęczynę z klaty. Ubaw był. Wzruszająca była też końcówka, jak ta typownia dziękowała pająkowi, że uratował jej życie. Ogólnie wielki syf, i co, do diabła, robił w tym gniocie Dan Aykroyd. 2/10.