Brak pomysłów na nowe scenariusze wymusza działania, takie jak ten film.
Muszę przyznać, że rozbawiła mnie scena, w której reżyser "zmylił" widza w epizodzie na
lotnisku z otyłą kobietą. Kto oglądał film z Arnim wie o co chodzi.
Dodatkowy plus za laskę z trzema bąbelkami...
Ja nie zamierzam oglądać tego filmu, zbyt bardzo podoba mi sie oryginał, który mogę oglądać nieskończenie wiele razy. Nie chce psuć tego. Poza tym Farrella nie lubie, nie jest złym aktorem ale jakoś jego gra nie przekonuje mnie.
dodatkowe nawiązanie do Arni'owskiej wersji to ciasnota ulic miasta i żona kopiąca z półobrotu :)
a odpowiadajac na pytanie: owszem było potrzebne w 90 latach nie dało sie wszytskiego pokazac, w 2012 dało sie wszystko pokazać ale za wiele sie nie udało... nic nowego... czasami mialem wrazenie ze ogladam misz masz innych produkcji: poscig samochodowy to jak Piaty element, roboty białe i czyste jak w iRobot, wystrzały z broni jak u Bolka i Lolka, scena walki Cohegena z Hauserem jak w setkach amerykańskich filmów,
może jakieś inne porównania?
Myślę, że nie chodzi tu tylko o pomysły na nowe scenariusze, ale o "psychologię odbiorcy", która się od ostatnich lat na serio zmieniła. Filmy jak ten kieruje się do odbiorcy wychowanym na grach, 100% akcji w akcji, zero odpoczynku. Pierwszy raz na taką skalę zauważyłam to przy Bournie (pewnie ta tendencja była już wcześniej). I dlatego przerabia się stare dobre historie pod nowy typ "czytelnika". To ani dobrze ani źle, po prostu takie czasy :)
Hmmm. Ciekawa teoria, jednakże gdyby tak w istocie było, to istniałaby przewaga zachwytów nad negacją, a tak przecież nie jest.