Pozwolę sobie na małe zestawienie z filmem "Drive" (ten z Ryanem Goslingiem). Oczywiście te dwie produkcje nie mają ze sobą praktycznie nic wspólnego ale chciałbym porównać pewien intrygujący aspekt.
Czytając sobie na szybko komentarze pod "Total Recall", zauważyłem że większość ludzi ocenia ja na mało ambitne kino akcji. Dlaczego mi się podobało? Bo była AKCJA. Ciągle coś się dzieje, są porządne efekty
specjalne, wybuchy i strzelaniny. Z kolei w filmie "Drive" - który uchodzi z kolei za rewelacyjne kino akcji - przez większość czasu muszę wysłuchiwać nienaturalnie napisanych dialogów w których pomiędzy kolejnymi
wypowiedziami wstawiona jest 5 sekundowa cisza (wraz ze zbliżeniem na twarz danego bohatera). Efekt jest taki, że trwająca normalnie 2 minuty rozmowa wydłuża się do kwadransa.
Czasem podczas oglądania niektórych filmów, nieświadomie biorę kartkę papieru i zaczynam sobie rysować. Tak było między innymi z "Drive" - akcja toczy się tak wolno, że w zasadzie jednym uchem można sobie
słuchać. Z kolei z Total Recall - jak to z PORZĄDNYM kinem akcji - na ekranie ciągle coś się dzieje, a pseudo-artystyczne zapełniacze trwają tyle, że nikt się nie zanudzi.
"HURR DURR kino to sztuka HURR Hitchcock przewraca się w grobie DURR". Walcie się. Jak lubicie kino artystyczne to po jaką cholerę sięgacie po tego typu tytuły? Obejrzyjcie sobie jakieś piwniczny film niezależny.
Ja oglądam filmy dla przyjemności, a jak ktoś hejtuje tylko dlatego że jest dużo strzelania/wybuchów i dialogi to nie pierdu-pierdu jak w filmie Drive to szczerze współczuję.