Oryginalnie miałem pójść na Bourne'a, ale się spóźniłem i seans był już dobre 15 min jak trwał. Więc wybrałem z bratem Total Recall, na który nie chciałem iść, spodziewając się totalnego gniota. I tu nie wiem, co zadziałało, ale chyba niewygórowane oczekiwania, które sprawiły, że film autentycznie mi się podobał. No i szedłem z nastawieniem na film akcji, co dostałem w każdym tego słowa znaczeniu.
Pierwsze, co ważne, byłem bardzo niezadowolony z umiejscowienia wydarzeń filmu. Myślałem, że to będzie przeróbka toczka w toczkę. Ale nie była. Spodziewałem się Marsa, ale wszystko działo się na Ziemi. Właściwie to tylko udawana żona i wklejona fałszywa tożsamość została skopiowana, nie wiem co jeszcze, bo oryginał oglądałem już dobre parę lat temu.
Film jest przepełniony akcją, czasami aż za dużo. Było wiele błędów logicznych jak bohater swobodnie podkładający sobie miny w pociągu między UK a Australią, że też nie mieli tam systemów uruchamiających od razu ostrzeżenia, i wiele więcej niedoróbek lub przesadnego szczęścia naszych bohaterów.
Nie zmienia to jednak faktu, że film mi się bardzo podobał, o wiele bardziej od Prometeusza. Tak tak, nie powinno się porównywać, ale w swoim szerokim wywodzie nt. Prometeusza zawarłem, co robi z niego przeciętniaka. Ten film na kompie to też pewnie przeciętniak, ale przynajmniej nie udaje tego, co Prometeusz - wielkiego przekazu, którego nie było. Total Recall to po prostu jeden z tych filmów ze starej dobrej szkoły lat 80., (nie mówcie mi tylko, że oryginał był kultowy), dużo przesadyzmu, dużo fartu, dużo efektów, wartkiej akcji.
Film polecam, bo naprawdę dobrze się na nim bawiłem - a wszystko zasługą spóźnionego autobusu i "zmuszonego" przerzucenia się na ten film.
Film w swojej kategorii spisuje się dobrze. Nie jest to film dla ludzi lubiących zgłębiać filozofię, interpretować sceny, symbolikę i odpowiadać na pytania jakich ten film nie zadaje.
Polecam z całego serca tym, którzy chcą się czasami po ciężkiej pracy odmóżdżyć.