Emocje bohaterów stanowią koło napędowe filmu, u widza wywołują jednak emocjonalny dystans. Może to za sprawą osobliwej pary - neurotycznej, nieco rozkojarzonej Jean Harris i rubasznego sybaryty Dr Hermana, któremu daleko do ideału, jaki wykreowała porzucona kochanka. Od początku widzimy, że oni do siebie nie pasują, a ich romans trąciłby banałem, gdyby nie znalazł finału w sądzie. Dramatyzm tej historii - poprzez koncepcję luźno rozrzuconych scen i brak chronologii - stopniowo gdzieś się rozmywa, szczególnie że zasugerowane przez reżyserkę moralne rozstrzygnięcia znacznie wyprzedzają wyrok ławy przysięgłych. Mimo wszystko - dla naturalistycznej niemal gry duetu Annette Benning i Bena Kingsleya - warto zaryzykować półtorej godziny przed ekranem.