Jest to pierwsza przedwojenny polski film, który obejrzałem. Po raz pierwszy dowiedziałem się o nim z podręcznika do wychowania o kulturze, a następnie z portalu Kultura Dobra, który ocenił go negatywnie. Muszę przyznać, że film się raczej nie zestarzał, przeciwnie... oglądało się go nie tylko przyjemnie, ale i parę razy się zaśmiałem. Myślałem, że to będzie film z niezrozumiałym dzisiaj humorem, a tutaj cieszyłem się z nieporozumień między postaciami i żartów sytuacyjnych. Trudno jest nie uśmiać się, gdy bohater wchodzi do Ministerstwa z balonikami i serpentynami, południowoamerykański zazdrosny mąż goni swą żonę-piosenkarkę z rewolwerem, a hrabia uważa, że pani minister potajemnie tańczy w nocnych klubach. I jeszcze to nocne hasło: "Akuku!";) Cieszę się, że obejrzałem ten film, tym bardziej, że ja raczej oglądam zagraniczne filmy, niż rodzime produkcje, ale naprawdę cieszę się, że obejrzałem ten film. Warto było, naprawdę!