...a taka jakość scenariusza już jest wskazówką, że ma on rzeczywiście niewiele wspólnego z powieścią Christie. Gość chyba w połowie kręcenia się czegoś nałykał i na chaju improwizował kolejne wydarzenia, do końca.

Czyli kolejna adaptacja Christie, którą spieprzono. :( A już chciałam dać szansę i obejrzeć, bo taka świetna obsada i reżyser.
Dlaczego do jasnej ciasnej nie mogą się trzymać fabuły stworzonej przez samą pisarkę? Przeczytałam swojego czasu dziesiątki kryminałów Christie, ale tylko w paru z nich, które sobie później odświeżałam, pamiętam "kto zabił", więc i tak bym się nie nudziła podczas seansu.

Raczej szkoda czasu. Zamiast tego polecam: "Tajemnica rezydencji Chimneys" (trochę przytłaczający początek, ale potem tworzy się fajny klimat) oraz "4:50 z Paddington" i "Tajemnica Sittaford". Fajny klimat przez większość filmu ma też Tajemnica bladego konia, choć końcówka zbyt wydumana jak na mój gust. Jednak żadnego z tych tytułów nie znam jako książki (czytałem tylko Nemezis i Uśpione mord.), więc nie powiem, jak się mają do oryginalu;-)

Oglądałam "Tajemnicę rezydencji Chimneys" i udusiłabym scenarzystę gołymi rękami, gdybym go/ją spotkała! ;) Jest to właśnie jeden z tych kryminałów, które czytam co jakiś czas, bo zalicza się do moich ulubionych. Książka (którą zresztą polecam) jest pełna humoru, a fabuła opiera się na międzynarodowej intrydze, a nie tragicznej w skutkach kłótni małżeńskiej... Z Anthony'ego Cade'a, który był głównym bohaterem powieści zrobili jakiegoś wymoczka. W literackim pierwowzorze w ogóle nie ma panny Marple, ale to jeszcze byłoby ok, gdyby nie odarto go z wszystkiego, co najlepsze. Ech.
Ale "Tajmenicę Sittaford" mam na kompie, więc obejrzę. Czytałam gdzieś pochlebne opinie, a z książki nie pamiętam nic oprócz okładki. :)

Widać, że oni tę Marple traktują dużo swobodniej, niż Poirota. Choć nie mam szerokiego porównania, to takie komentarze gdzieś czytałem. A co do "Chimneys" to nie dość, że nie czytałem książki, to ja przepadam za akcjami dziejącymi się w tamtych starych wiktoriańskich rezydencjach i wtedy mogę dużo wybaczyć ewentualnych innych mankamentów:-)

I co, obejrzałaś Sittaford?

Jeszcze nie miałam okazji, ale jak obejrzę, to sie odezwę, czy mi się spodobało. :)

W końcu obejrzałam "Sittaford" i parę innych kryminałków z serii, i przyznam że film nie jest najgorszy, szczególnie w porównaniu do "Nemezis" i kilku innych tytułów. Ale szkoda, szkoda jak zmarnowano potencjał tych filmów. Taka plejada brytyjskich aktorów praktycznie w każdym filmie, a zmarnowano ich na tanie wątki.

Racja. Mam tylko nadzieję, że poziom utrzymają przy ostatnim sezonie Poirot'a.