Spodziewałem się dużo więcej. Tym bardziej, że przeczytałem "Paranoję" - naprawdę niezłą
książkę Josepha Findera. Niestety, filmowi nie pomógł ani wdzięk Amber Heard, ani duet
weteranów Ford - Oldman. Film jest po prostu sztuczny, niesugestywny. Tak jakby luksusowe
gabinety i apartamenty oraz efektowne widoczki Filadelfii miały wystarczyć - zamiast
sensownego scenariusza, interesujących postaci, etc. Także konwencja filmu jest totalnie nietrafiona.
Chwilami jest to niemal komedia, za moment - thriller, dramat. A przy tym stale razi sztuczność: w
grze aktorów, psychologii postaci, odgrywaniu najprostszych scenek, np. w pubie.
To co w książce było chyba najlepsze to forsowny coaching Adama, który musi opanować mowę
ciała, umiejętnie wywierać wpływ na ozmówcę, itp. W filmie nie zostało z tego prawie nic. Tylko
banalna historyjka o przemysłowym szpiegostwie i romans, gdzie młodzi i piękni mówią samymi
bon motami. No i jeszcze elementy dramatu rodem z kina familijnego (chory ojciec, pyskaty, ale
o złotym sercu). Na tym tle podobny stylistycznie "Ślepy traf" z Benem Affleckiem to niemał dzieło
sztuki.