Szkoda, bo szpiegostwo przemysłowe to ciekawy temat.
Ale serio? Dwóch szefów gigantycznych firm zostaje zwiniętych przez FBI w ciągu jednego dnia na oczach wszystkich?
Szefów, gdzie przynajmniej na jednego nie mają niepodważalnych dowodów, jedynie jakieś nagranie?
Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.
I młody chłopak, który ratuje świat przed dwoma demonami?
Litości...
W zasadzie jest wszystko, co mogłoby zainteresować takiego niewymagającego oglądacza. Jest miłość, są relacje z rodzicami, jest problem z opieką medyczną, dążenie do sukcesu, wyścig szczurów, dobry pracownik vs. demoniczny szef, bogactwo vs. szczęście, są pościgi, wypadki, zabójstwa. Jest też technologia, smartfony, wizje przyszłości, inwigilacja... Chcieli zmieścić wszystko, co się da. I wyszłoby sensownie, gdyby się bardziej postarali. Ale się nie postarali. Jednak po ocenie filmu wnoszę, że nastolatkom w Polsce, lubiącym wypacykowanego Liama o świecących ustach i idealnie zaczesanych włosach się to wszystko podoba.
I tak się zastanawiam... Czy Oldmanowi i Fordowi głód zajrzał w oczy, że zgodzili się na taki kinowy gniot?
Jedyna gorsza produkcja dla amerykańskich nastolatków, którą oglądałam w tym roku to Iluzja.
Zgadzam się, cienizna do kwadratu. Film denny, maksymalnie przewidywalny, nie mam pojęcia dla kogo przeznaczony.
Powiem Tobie szczerze,że na filmweb najbardziej mnie drażni ocenianie filmów z jakiegokolwiek gatunku, przez ludzi mających wymagania coraz wyższe oglądających ten sam motyw filmu kolejny raz. Szkoda,że większość zapomina o tym, że wiele osób włożyło w to pracę. Film może przedstawiać fikcje, być naciągnięty a na koniec oglądający dochodzi do wniosku, że wiele scen to była bajka totalnie nie logiczna. Najważniejsze jest to,że po 10 minutach oglądania ty mając już teorię na zakończenie jesteś na tyle ciekawy,że chcesz zobaczyć finał filmu. Dokładnie chodzi o to,że film wciągnął cię po kilku minutach oglądania i po mimo swojej krytyki dotrwałeś do końca myśląc czy nawet fabuła którą przewidywałeś okazałe się faktycznie trafna. To jest dla mnie definicja filmu co najmniej dobrego. Film według mnie nie musi być moNDry i logiczny na byc wciągający.
oj zgadzam się. właśnie skończyłam film. nuda od samego początku i cudny Liam, który oczywiście dostaje oświecenia i zna wartość uczciwego życia ( " pamiętaj kim jesteś ", " musisz pamiętać kim są Twoi bohaterowie" ble,ble,ble ). Brakowało mi tylko na końcu śmierci ojca i tekstu " śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą " - to byłby dla mnie max.
I oczywiście buzi na końcu, bo jak to tak bez tego.
Muzyka słaba.
Myślałam, że Oldman i Ford uratują - niestety :(
W połowie filmu poszłam zrobić sobie coś do jedzenia, do toalety i na fajkę, wróciłam i jakbym nie odchodziła od lapsa. Dotarłam do końca z krwotokiem mózgu ( no może przesadzam, ale lekki wstrząs na pewno był ;) ).
Ale Iluzja mi się podobała ;)
ps. jest to wyłącznie moje zdanie i nikomu go nie narzucam ;) jak sie podobał film, to spoko ;)
Również się zgadzam. Pomysł z potencjałem, a poszło w stronę moralizatorstwa dla nastolatków - nie ma drogi na skróty i inne ble ble w tym stylu (ale może ja już za stara jestem i mnie to nie rusza). Też zauważyłam, że to na podstawie książki - niewykluczone, że jest lepsza. Acha, też się zastanawiałam na co Liamowi włosy uklepali, że nawet nie drgnęły :D.