Ja oceniłem na 5/10. Głównie dlatego, że jakieś 30 minut po wyjściu z kina z kolegami zastanawialiśmy jak do cholery nazywał się ten film. No i w sumie niska ocena może wynikać z braku - chwila, jak to się nazywało? już wiem! - fabuły. Spodziewałem się szpiegowskiego thrillera (ach ta chwytliwa nazwa, która nie ma nic wspólnego z filmem...), który będzie trzymał w napięciu, nagłych zwrotów akcji, niespodziewanych rozwiązań... W filmie powinno zostać coś niedomówione, nierozwiązane żeby widz po filmie mógł rozpamiętywać, analizować i myśleć o tym co zobaczył. ALE NIE! Przez blisko dwie godziny byłem raczony papką na dość niskim i nudnym poziomie. A główną rzeczą, którą zapamiętałem to było jak "wyjąć" baterię z iPhona. Smutne.

Taaa... mam podobnie. W trakcie filmu też stwierdziłem do kumpla, że tytuł powinien brzmieć "Wyjmij baterie z telefonu". ;) Miała być paranoja, miał być thriller a okazało się, że pomimo dobrego pomysłu film jest zrobiony po łebkach. A fabuła gna od punktu do punktu odhaczając je bez krztyny subtelności. Mam trzy koncepcje kto jest temu winny, albo scenarzyście brakło warsztatu, miał pomysł, ale nie umiał go dobrze opisać, albo reżyser robił cięcia w fabule, albo producent pożałował kasy na 20 minut dłuższy film. Myślę, że te 20 minut mogło by sporo pomóc dając czas na leprze bardziej trzymające w napięciu zwroty akcji.