w klaustrofobicznej fabule i scenerii - z życia wzięte. Aktorzy "szarzy" jak codzienność, przytłaczająca nas wszystkich i jak my wszyscy. Bez upiększeń, makijażów, botoksów, fotomontażów, zabarwiającej rzeczywistość charakteryzacji i innych sztuczek rodem z cyrku, teatru, sesji fotograficznej, rewii mody, filmu nastawionego na poklask, słupki oglądalności i renomę aktorów. Widzimy ludzkie sprawy, rozterki, troski odciśnięte na zmęczonych twarzach i w ich zmarszczkach.
Czuje się, że to nie jest film USA.
I lekka kpina z obowiązującej w środowisku Partii Pracy postępowej retoryki, która w konfrontacji z prawdziwym życiem okazuje się często pustą retoryką.