Jess Franco próbuje się w kinie artystycznym z efektem do jakiego nas już przyzwyczaił. Przez prawie 66 minut (nie licząc początku i napisów końcowych) oglądamy erotyczny pokaz "Paula-Paula". Jest on nudny choć z założenia miał być pewnie na swój sposób hipnotyzujący. Nie da się ukryć, że swoje plusy cały film jednak miał. Pierwszym takim plusem jest już podstarzała Lina Romay w roli policjantki. Chociaż jej rola była zbędna to jednak dobrze otwierała film. Drugim jest jedna aktorka grająca jedną z tytułowych Pauli, która przypominała mi trochę młodą Linę. Druga aktorka niestety już tak urodziwa w moim mniemaniu nie była. Przeciwnie, miała niemalże męską twarz. Ostatnim plusem jest muzyka jazzowa towarzysząca nam cały film.
Odpowiadając na pytanie postawione w temacie odpowiadam, że nie chodzi o nic. Od taki mały eksperyment artystyczny, który może komuś faktycznie umilić czas pokazując dwie kobiety w miłosnej historii. Bo chociaż film fabuły nie ma żadnej to w pokazie była wpleciona mała historyjka. Warto jeszcze wspomnieć o budżecie, którego nie było bo całość wygląda tak jakby Jessowi się nudziło i nakręcił ten film w jedno popołudnie w swoim mieszkaniu. Moja ocena 3/10.
P.S. Potencjalnie ten film może być dobry na "tripa" ;)