Death Is a Problem for the Living to film, który balansuje na granicy czarnej komedii i egzystencjalnego dramatu. Historia dwójki outsiderów, zajmujących się transportowaniem zwłok, ma w sobie potencjał , groteskowy humor miesza się tu z melancholią, a absurd życia codziennego zderza się ze świadomością śmierci. Problem w tym, że mimo ciekawego pomysłu całość bywa nierówna. Film ma momenty naprawdę błyskotliwe, potrafi zaskoczyć absurdem i nieszablonowym podejściem do tematu, ale równocześnie zdarzają się dłużyzny, a niektóre żarty trafiają w pustkę.
Aktorzy radzą sobie dobrze, czuć, że włożono sporo serca w te postaci, a ich relacja ma naturalną chemię. Jednak fabuła czasem kręci się w kółko i trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby skrócić pewne fragmenty, film zyskałby na dynamice. Death Is a Problem for the Living to więc produkcja, która ma ciekawy klimat, jest oryginalna w swoim tonie, ale jednocześnie nie do końca spełnia oczekiwania. To taki seans, po którym można docenić pomysł i kilka scen, ale raczej nie zapada w pamięć na dłużej.