... i nic w tym obrazie nie jest "normalne". Przynajmniej jak ja rozumiem normalność i to co jest lub może być "w porządku".
Na wstępie od razu zaznaczę, że już po obejrzeniu jakiejś godziny nagle doznałem "apokalipsy" @:-o @:-) Otóż mnie olśniło i z zakamarków mej pamięci jak błyskawica został przywołany przed moje oczy dawno już pewnie zapomniany przez znaczną część widowni, moim zdaniem idealny protagonista powyższego utworu, film "Kids" z 1995 roku w reżyserii Larry Clark'a. Wspólnych punktów odniesienia w obu tych produkcjach jest moim zdaniem wiele. A przede wszystkim właśnie to, że nic lub większość co możemy zobaczyć w obu utworach jest zaprzeczeniem tego co tradycyjnie można uważać za "normalne", mimo że szczególnie w przypadku "Pewnej nocy w Oslo" mam nieodparte wrażenie, że reżyser chciał wywołać wrażenie (a może nawet nie wrażenie, a przedstawił opis rzeczywistości), iż mamy do czynienia z klasycznym, takim jak każdy inny dzień w roku (tylko nieco podlanym "świątecznym" sosem) z życia Norwegii... a w zasadzie chyba z życia większości Europejskich społeczeństw i w zasadzie wszystkich tych tak zwanych wysoko rozwiniętych. Zakładam że to jest zabieg zamierzony, ale w tym złudnym przekonaniu o tym, że właśnie nic w tym obrazie nie było niezwykłego utwierdza mnie samo zakończenie gdzie następnego dnia wszyscy, cytując fragment piosenki "rano wszyscy grzeczni, uczesani i bezpieczni" @:-). Co więcej w tym mniemaniu przekonuje zachowanie wszystkich "dorosłych" uczestników tego obrazu na każdym etapie jego rozwoju. Ślamazarne zachowanie sprzedawcy w sklepie, opieszałe postępowanie policji w tymże wypadku, która robi moim zdaniem wszystko aby nikogo nie złapać, podobnie w knajpie czy postępowanie matki Theii, która w mym mniemaniu wręcz zachowuje się jak stręczycielka swojej córki @:-) @:-) Choć może to przesada z mojej strony bo jak od dawna się utarło, a co potwierdzają fakty z jednej strony Skandynawów uważa się za społeczeństwa skrajnie "skażone" duchem reformacji i przez to w wielu dziedzinach życia "sztywne" jakby połknęły kij od miotły, z kręgosłupem moralnym składającym się chyba jedynie z jednego kręgu @:-) którego nijak nie da się nagiąć, ale z drugiej strony również całkowicie otwarte i nie skrępowane dla których nic co ludzkie nie jest im obce @:-), a każdy ma taką moralność jaką sobie sam stworzy @:-)
W każdym razie pewnie wiele aspektów życia widzą oni zupełnie inaczej niż "tradycyjnie" przesiąknięte, aż do bólu pośladków @:-) katolicyzmem społeczności jak choćby w naszym kraju @:-(.
Niewątpliwie ma znaczenie w filmie to, że w zasadzie większość głównych bohaterów stanowią mniej lub bardziej "obcy kulturowo" potomkowie imigrantów chociaż jednoznacznie nie potrafiłbym określić oglądając ten film jaki stosunek do nich próbuje przekazać reżyser. Chociaż w toku obecnych wydarzeń i dyskusji wokół "inwazji" na Europę wymiar ten nabiera nowych znaczeń. W każdym razie Breivik niewątpliwie zapoczątkował szeroką dyskusję nad zaletami i wadami "wielokulturowości" szczególnie krajów skandynawskich gdzie stosunek do niej był bardziej niż bezkrytyczny, tak nakazywała poprawność polityczna @:-).
W każdym razie, na zakończenie muszę stwierdzić, że nie chciałbym być członkiem społeczności, w której wszystko co pokazano w filmie jest zasadniczo społecznie akceptowalną normą, no może nie normą ale niczym nadzwyczajnym, zwykłym młodzieżowym buntem przynależnym dorastającej młodzieży, po prostu kolejnym dniem jakich wiele w roku. I w zasadzie nie mam tu na myśli samego finału tzw. imprezy (nie będę zdradzał żadnych szczegółów) bo w sumie nie można mieć pretensji do kogoś kto występuje w obronie własnej czy obronie bliskich mu osób, ale prawie do wszystkiego pozostałego co w tym filmie przedstawiono, a co już w tytule określiłem, że nic tam nie jest "w porządku" i prawie nic tam nie jest "normalne" mimo że takie stwarza pozory.
I nie chciałbym być poczytany za jakiegoś moralnego radykała @:-) bo mi do tego bardzo daleko chociaż wiekowo mi daleko do bohaterów utworu, raczej plasowałbym się w środowisku ich rodziców, albo może nawet rodziców ich starszego rodzeństwa, raczej w środowisku jestem postrzegany nader odwrotnie @:-)
Problem w tym, że ty za wszelką cenę chcesz film unormalnić, a reżyser woli pokazać konkretną historię, taką, która może się wydarzyć w realnym życiu. Chciałbym zwrócić uwagę, na pewien bardzo istotny fakt, z którego nie zdaje sobie sprawy większość ludzi. Atórz, to co jest normą, a co patologią nabywa człowiek w procesie wychowawczym. I w dodatku nabywa w radykalnie skrajny sposób, bowiem przenoszony jest każdy wzorzec traktowania siebie z własnego dzieciństwa, bez względu na to, czy jako dzieci był on przez nas akceptowany czy nie. Zasadniczo, wbrew obiegowej opinii, osoby poniżej 18 roku życia bardzo łatwo przyjmują nie tylko zakazy, ale i argumentację swoich rodziców, nie zastanawiając się w ogóle nad ich słusznością. Później, jako osoby dorosłe chcą swoim dzieciom również , w tak samo bezrefleksyjny wpoić te zasady swoim dzieciom. I teraz najważniejsze: jeżeli jednak rodzice swoim postępowaniem krzywdzą swoje dzieci (np. katując je lub gwałcąc), dokładnie ten sam proces uczenia się, odbywający się w ten sam sposób jest przez nich powielany. Właśnie z tego powodu, córki alkoholików wybierają na swoich mężów również alkoholików, a ponad 50 % pedofili w dzieciństwie była wykorzystywana seksualnie. Konkluzja jest taka: uważasz, że picie piwa, imprezowanie i uprawianie seksu przed 18 rokiem życia za patologię tylko dlatego, że sam, będąc dzieckiem byłeś w ten sposób wychowywany przez rodziców. Jeżeli natomiast żyłbyś tak jak bohaterowie filmu, ich system wartości i postępowanie uważałbyś za właściwe. A ponieważ 90% ludzi była w swoim dzieciństwie trzymana mocno za mordę, ów represyjny system wychowawczy jest dziś społeczno-kulturowym wyznacznikiem tzw. normy, o której mówisz. Jeżeli natomiast byłoby odwrotnie (90% nastolatków imprezowałoby jak studenci) ich zachowanie byłoby przez społeczeństwo oceniane dokładnie tak samo jak pijaństwo studentów.
Otóż nieco się mylisz co do pobudek jakimi się kierowałem przy ocenie OGÓŁU zachowań, które nie ukrywam uważam za patologiczne. Bo akurat nie "lizanie" się i bzykanie tych DZIECI bądź co bądź, mnie najbardziej "szokowało" tylko to ogólne rozpasanie delikatnie rzecz ujmując całej tej gówniarzerskiej zgrai. I to, że cała reszta uznaje to za coś w miarę normalnego, taki symbol naszych czasów. Czyli jak nie możemy okiełznać tej prawie że młodocianej gangsterki @;-) to wypada to po prostu zaakceptować. Mam silne przeświadczenie, że bardzo pobieżnie przeczytałeś to co napisałem powyżej, a filmu o którym tam wspominałem albo w ogóle nie kojarzysz, a jeśli nawet to jak rozumiem też odebrałeś go jedynie w sferze seksualnej @:-). A tam, jak i tutaj to był tylko mały fragment całości.
Rozumiem, że według Ciebie typowymi wzorcami przekazywanymi obecnie przez rodziców swoim bardzo jeszcze nieletnim dzieciom są:
poszukiwanie okazji do nawalenia się (chociaż w sumie to nie jest dla mnie jakoś nadzwyczajnie gorszące, bo nigdy nie miałem w domu żadnych zakazów dotyczących napojów alkoholowych, a w szczególności piwska, sam je pijałem chociaż może nie już w takim wieku jak bohaterowie filmu, jednak to nigdy nie było dla mnie sposobem na wyrażenie swego buntu i dezaprobaty w stosunku do świata dorosłych, wyrosłego do rangi symbolu @:-); poza tym miałem ten komfort, że nigdy mnie nie ciągnęło do alkoholu, chociaż abstynentem nie jestem, ale nigdy się poprzez niego nie realizowałem @:-) - co inteligentniejsi zajarzą co mam na myśli @:-) ), dorastanie do dorosłości poprzez ćpanie (nawet jeśli to na razie jest "tylko" popalanie bez zaciągania się @:-), soft orgietki @:-), drobne kradzieże połączone z burdami, "klanowe" bijatyki młodocianych "gangów" @:-) i wyładowywanie własnych frustracji poprzez demolowanie wszystkiego co stanie na drodze na kształt zamieszek ulicznych. I to wszystko właśnie w tym filmie ''nie jest w porządku" i nie jest normalne. Pewne zasady współżycia społecznego pozostają jednak niezmienne bo bez nich niestety nie da się zachować tzw. porządku publicznego @:-) i wzajemnej koegzystencji.
I o tym również jest waśnie przytaczany przeze mnie film "Kids", który nota bene uważam za lepszy utwór od omawianego tutaj chociaż dostrzegam pewne różnice. W "Kids" mieliśmy w zasadzie taką brutalną "prawdę" na kształt paradokumentu, nie bardzo pozostawiającą miejsce na interpretacje, a w "Oslo" mam wrażenie, że reżyser przewrotnie pograł z widzami i wbrew pozorom nakręcił ten obraz również jako przestrogę i krytykę czegoś co ja bym doraźnie nazwał, parafrazując określenie ogółu zjawisk społecznych rodem z za oceanu jako "Scandinavian way of Life" @:-) @:-).
PS
A tak swoją drogą to w tym całym "tłumie" co najmniej niejednoznacznych postaci to w zasadzie wybija się jedna, która ma dosyć jednoznaczne, negatywne konotacje, a jednocześnie bardzo silny wpływ na pozostałe osoby mu towarzyszące w tej historii. Mam na myśli postać tego Palestyńczyka, sfrustrowanego, pełnego podskórnego gniewu na cały świat (zapewne właśnie przejętego jak sam używasz tego stwierdzenia jako wzorzec wykreowany w rodzinie - na początku pada z jego ust stwierdzenie, że jego matka ciągle żyje "wojną" pomiędzy Palestyńczykami i Izraelczykami, ewentualnie konfliktem w Libanie). I nie bez znaczenia jest też fakt, iż jak się okazuje pod koniec filmu jego rodzina raczej ledwo wiąże koniec z końcem. Aż nie mogę się oprzeć pewnej nadinterpretacji na bazie tego z czym mamy do czynienia w ostatnich dwóch, może trzech latach, ale i w sumie w ostatnich dniach, że to idealny materiał na przyszłego terrorystę @:-) @:-) On w znacznej mierze jest prowodyrem wszelkich potępianych przeze mnie zachowań i w znacznym stopniu nadaje ton całej grupie swoich koleżków @:-) W zasadzie gdyby nie on to pewnej nocy w Oslo by po prostu nie było, a może nawet by nie było o czym pisać na temat tego filmu @:-) @:-)
W każdym razie im dalej w las tym więcej drzew i tym więcej może się pojawiać interpretacji, zawoalowanych podtekstów, ukrytych znaczeń dających pole do wielorakich interpretacji całego utworu.