Spośród klasycznej trójcy slasherów „Piątek Trzynastego” jest najmniej lubianą przeze mnie franczyzą. Nawet ja nie mogę przy tym zaprzeczyć, że druga część wspomnianej serii świetnie się sprawdza w swoim podgatunku. Nie wiem, czy nie jest to przypadkiem najlepsza odsłona wśród horrorów o Jasonie Voorheesie.
Nad Crystal Lake przyjeżdża grupa wychowawców przygotowująca się do kolejnego sezonu obozów. Za nic mają pogłoski i przerażające legendy krążące wokół tragedii, która rok wcześniej wydarzyła się w okolicy. Sielanka pełna żartów, zabawy oraz rozpusty nie trwa jednak wiecznie. Chłopiec, który niegdyś utonął w jeziorze, powraca, by siać zgrozę w imię swej zmarłej matki. Śmierć podąża bezdusznie śladami bohaterów, zapowiadając niekończący się terror.
„Piątek Trzynastego II” prezentuje klasyczną, dopracowaną formułę slasherów. Nie ma tu nic odkrywczego, użyte puzzle są dobrze znane – rzecz w tym, że właśnie to się sprawdza i ten podgatunek w gruncie rzeczy nie potrzebuje wiele więcej. Ot trochę rozrywki, trochę niespodziewanych zgonów podszytych brutalnością oraz armia NPC-ów, która w zasadzie nikogo nie obchodzi. Miejsce znalazło się również na final girl, a w dodatku taką niezbyt irytującą – co ciekawsze, umiejącą niekiedy użyć swojego łba. Napięcie przepełnione atmosferą niepewności utrzymuje się tutaj niemal przez cały seans, czyli można powiedzieć, że film ten oferuje dokładnie to, czego można się było po nim spodziewać. Nic wielkiego, nic ambitnego, nic wymagającego myślenia. Ot sprawny horror o psychopatycznym mordercy. Da się to nawet lubić.
W warstwie realizacyjnej goszczą typowe wczesne lata osiemdziesiąte. Obraz wyprany z kolorów (co akurat tutaj wypada spójnie z samą tematyką), kadry niesilące się na szczególną oryginalność, acz będące w stanie wykreować stosowny klimat. Bardzo przyzwoicie ma się również charakteryzacja i efekty specjalne: można w nie po prostu jakkolwiek uwierzyć. Fenomenalnie wypada muzyka – charakterystyczna, nieco przerażająca, aspirująca do bycia naprawdę kultową. Zresztą aktorstwo też nie wydaje się tutaj tak drewniane, jak w pierwszej części. Bohaterowie może nie posiadają szczególnej głębi i są dość jednowymiarowi, ale akurat nawet w obrębie tej kartonowości ich emocje prezentują się stosunkowo wiarygodnie. Najbardziej wyróżnia się przy tym kreacja Ginny, w którą wcieliła się Amy Steel, choć niemal zakrawa na ironię, że akurat ta postać jest godna uwagi…
Jeśli ktoś usiłuje się przynajmniej wstępnie orientować w świecie horroru – to „Piątek Trzynastego II” wydaje się pozycją obowiązkową, gdyż w gruncie rzeczy przebija poziomem poprzednią część. Przy okazji to dopiero tutaj zostaje wprowadzona postać Jasona (choć kultowej maski jeszcze nie otrzymał). Nie chcę przesadzać z wyrokowaniem, gdyż nie jest to film sam w sobie jakkolwiek wybitny, jednak w swej kategorii zasługuje na przynajmniej 7/10.