(...) Hedden nie otrzymał od Paramountu imponującego budżetu i z tego powodu nie mógł nakręcić ósmego „Piątku” tak, jak planował. Tytułowy Manhattan nie pojawia się na ekranie zbyt często; większość akcji osadzono na statku, z którego nie ma ucieczki. Z jednej strony to dobrze: sama myśl o seryjnym zabójcy przechadzającym się korytarzami parowca przyprawia o gęsią skórkę. Niestety, film u nikogo nie wywoła uczucia klaustrofobii w taki sposób, jak robił to chociażby „Alien” – a warto zaznaczyć, że Jason porusza się z typową dla Obcego gracją, bywa równie powolny i stoicki. Kto preferuje Jasona w roli klauna, ten może nie odnaleźć się na pokładzie „Piątku, trzynastego VIII”. Hedden chciał, by Voorhees wspiął się na Statuę Wolności, stoczył bokserski pojedynek w Madison Square Garden, a nawet został aktorem broadwayowskim, ale plany spaliły na panewce przez cięcia budżetowe. W rezultacie powstał horror, który stara się być i straszny, i śmieszny za jednym zamachem.
(...) Znalazło się też w „Piątku, trzynastego VIII” miejsce dla kilku niecodziennych kompozycji operatorskich/montażowych. Najciekawszy zabieg pokazuje, jak strużka płonącego paliwa powoli przemienia się w jezioro Crystal. W innym momencie ujęcia na twarz siedzącej za kierownicą Rennie są spowalniane i automatycznie stop-klatkowane – by podkreślić, że do kolizji drogowych dochodzi nagle, a już na pewno po diable. Całość, pomimo kilku potyczek, zasługuje zarówno na uwagę fanów Jasona, jak i ciekawskich kinomanów.
Pełna recenzja: #hisnameisdeath