Jestem fanem serii i nie straszne mi żadne głupoty jakie się pojawiły w niej. Ożywianie za pomocą pioruna? Ok! Laska z telekinezą? Nie ma problemu. Jednak ten film był dla mnie zbyt głupi, kompletnie bez klimatu i po prostu bardzo nudny.

Osadzenie akcji na Manhattanie mogłoby odświeżyć serie, niestety zostało wykonane tragicznie. Przez 3/4 filmu akcja toczy się na statku, dopiero później przechodzi do NY. Niestety brak czegokolwiek charakterystycznego. Ok pokazali statuę wolności, ale tylko tyle. Reszta to jakieś slumsy przez co akcja filmu równie dobrze mogłaby się dziać w Sosnowcu czy Radomiu.

Dla mnie jednak najgorsze jest to, że morderstwa nie są w żaden sposób ciekawe. Kompletna nuda, jedyna fajna scena to walka na pięści. Twarz Jasona wyglądała przeokropnie i to nie w tym dobrym znaczeniu. Była beznadziejna, ani straszna, ani ludzka jakaś taka kompletnie dziwaczna. To co się stało na koniec filmu to wręcz strzał w pysk. Takiego głupiego zakończenia nie widziałem chyba nigdy.

Postacie w serii nigdy nie grzeszyły charakterem, ale były przynajmniej jakieś i nie irytowały. Tymczasem nauczyciel niemiłosiernie irytował, a ktoś chyba pomyślał, że naprawdę będziemy się przejmować losem głównej bohaterki... Po co ta próba prowadzenia fabuły?