Nie, ja jej wręcz nienawidze. Nie rozumiem fenomenu tej ksiązki. Jak mozna było stworzyć bohaterów jeszcze żałośniejszych niż tych w zmierzchu? Męczarnią dla mnie było przebrnięcie przez całą książkę i wiele stron omijałam, nudziły mnie opisywane prawie na każdej stronie 'igraszki' Greya i tej głównej bohaterki, nie pamiętam jak tam się ona nazywała.
Książka jest co tu kryć naiwna... Główna bohaterka wkur****ca jednak postać Greya jest fajna. Nie doszukuje się tutaj fabuły i powoli zaczynam być rozczarowana kolejną częścią. Bo niby Grey ma mieć ciemniejsza stroną a na razie to tylko waniliowy seks i nic więcej... no poza jakąś psychiczną była uległą, co chyba próbuje się zabić itd. Czyta się nawet i nieźle, ale to nie to samo co Tolkien albo King. Ot taka historyjka ze szczyptą czegoś"perwersyjnego"
Pozdrawiam :D
Uważam, że książka jest żałosna. Sięgnęłam po nią po prostu z ciekawości, bo ostatnio całkiem było o niej głośno, spodziewałam się czegoś niesamowitego, kontrowersyjnego - otrzymałam tylko niespełnione fascynacje seksualne autorki. Stracony czas, chociaż trzeba przyznać, że nie zabrała go sporo, bo bardzo szybko się czyta. :P
Zgadzam się z powyższymi opiniami. Przeczytałam na razie dwie części, aby móc polemizować z ludźmi, którzy uważaja,że książka jest świetna. Ale- szczerze mówiąc- jak pod spodem niżej napisała ewelson ciągle powtarzająca się"wewnętrzna bogini", naiwna postać bohaterki, w ogóle beznadziejna, umajona narracja. Książkę można by spokojnie skrócić o połowe, jak nie więcej i zachowałby ten sam sens, a tak to wyszło, jak wyszło.
No ta książka nie może się podobać pod względem artystycznym. Jest napisana kiepsko, jeśli nie tragicznie. W kółko "wewnętrzna bogini" i "erekcja na pośladkach". Ale fenomen czerpie z pierwowzoru - to "Zmierzch" dla mamusiek. Jeśli jesteś małomówną, zaniedbaną socjopatką to na pewno gdzieś czeka na Ciebie niebezpieczny, ale za to zabójczo przystojny wampir albo fan BDSM, który wprowadzi Cię w niebezpieczne meandry miłości. Rzygam tęczą :D
Nie potrafiłabym spojrzeć sobie w oczy, gdybym zlekceważyła ten bestseller. I pomimo mojej czystej pogardy dla kunsztu pisarskiego, kreatywności (to wszystko już było!), dla zakompleksionej szarej myszy i faceta z rodzaju "mogę wszystko, ale wezmę sobie sierotkę marysię" to przyznam, że coś mnie w książce uwiodło. Inaczej nie byłoby mnie tutaj w poszukiwaniu ekranizacji, na którą z upragnieniem czekam :) Mam nadzieję tylko, że bezpłciową Anę zagra Alexis Bledel, a pana Grey'a ktoś ciekawie brzydki:)
Jestem pod wrażeniem twojej wypowiedzi. Poza tym, myślę dokładnie to samo, choć pewnie nie ujęłabym tego tak błyskotliwie, jak ty. Nie znoszę właśnie takich wątków: /mogę wszystko, ale wezmę sobie sierotkę marysię./ To jest po prostu utopia!
PO przeczytaniu 2 części jestem załamana. Ta książka zgwałciła moją inteligencję i okaleczyła umysł...
Chwała Bogu nikt mnie nie zjechał i nie jestem sama! Przeczytałam, bo koleżanka opisywała ją na blogu, same achy o ochy, zachwyty. Przeczytałam pierwszą część w jakieś trzy wieczory bo nie powiem, wciągająca jest ale tylko dlatego, że łatwą się ją czyta i nie trzeba za dużo myśleć. Zmierzch był dużo lepszy, duuużo. Chociaż czytałam go dawno i być może teraz zmieniłabym zdanie, więc nic więcej o nim nie napisze. Wracając do Greya - w kółko to samo, fabuła pożalsięboże a ta ich kłótnia o bicie po tyłku po prostu ŻAŁOSNA. Przynajmniej dla mnie. Czytając nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać... Serio :)
Być może sięgnę po drugą i trzecią część z czystej ciekawości, ale fenomenu kompletnie nie rozumiem...
nie rozumiem takiego szukania sprzymierzeńców. Kurcze każdy ma inny gust..z tego co widze po guście filmowym....nic dziwnego, że Ci sie książka nie podobała. Jak dla mnie wszystkie trzy części są genialne, można się chociaż na chwile oderwać od rzeczywistości...a czytając popijać lampke wina - poezja! Są momenty wkurzające, musze to przyznać ale żeby od razu jechać wszystko tylko dlatego, że nie trafiłą w Twoj gust to jest żałosne troche. ;] Nie wiem ile masz lat i nie zamierzam zgadywać bo nie o to chodzi ale moze po prostu jej do konca nie rozumiesz... ;)) broń boże to nie atak. I chyba musiała Ci sie troche podobać skoro chcesz przeczytać kolejne...a mi było by szkoda czasu na coś co mi sie nie podoba... ;) pozdrawiam.
PS. no i chce przypomnieć, że jednak strona dotyczy filmu, którego jeszcze nie ma, a nie ksiązki ;))
"nie rozumiem takiego szukania sprzymierzeńców." ale przecież nikt tutaj nie szuka sprzymierzeńców, jak to nazwałaś. Weszłam na forum i przeglądałam tematy, a że nie znalazłam żadnego w którym ktoś skrytykowałby tę książkę albo napisał, że nie przypadła mu do gustu, sama rozpoczęłam taki temat. Nic złego w tym nie widzę, poza tym to miejsce gdzie można wypowiedzieć się na temat książki również w negatywny sposób a taki też jest potrzebny.
"Kurcze każdy ma inny gust..z tego co widze po guście filmowym....nic dziwnego, że Ci sie książka nie podobała." Ja staram się być obiektywna, mimo że nie podobała mi się dostrzegam w niej również zalety.
"musze to przyznać ale żeby od razu jechać wszystko tylko dlatego, że nie trafiłą w Twoj gust to jest żałosne troche. ;]" no właśnie żałosne jest to, że tak napisałaś bo jak do tej pory nikt tutaj tej książki nie zjechał. Wyrażanie opinii to MOIM ZDANIEM nie zjechanie czegoś. Nikt tutaj nie pisał żadnych obelg i nie zwyzywał tych, którym ona się podoba.
"broń boże to nie atak. I chyba musiała Ci sie troche podobać skoro chcesz przeczytać kolejne...a mi było by szkoda czasu na coś co mi sie nie podoba... ;) pozdrawiam." mam tak, że jeśli coś zaczynam to muszę to skończyć choćby po to, żeby wyrobić sobie zdanie. Drugie primo już pisałam, że książkę czyta się szybko bo jest wciągająca dlatego być może w odległej przyszłości przeczytam kolejne części, bo jak na razie mam inne rzeczy do czytania.
"PS. no i chce przypomnieć, że jednak strona dotyczy filmu, którego jeszcze nie ma, a nie ksiązki" no wiadomo :) o książce też można podyskutować tym bardziej, że filmu jeszcze nie ma i na 100% będzie się mega różnił.
''Są momenty wkurzające, musze to przyznać ale żeby od razu jechać wszystko tylko dlatego, że nie trafiłą w Twoj gust to jest żałosne troche. ;] Nie wiem ile masz lat i nie zamierzam zgadywać bo nie o to chodzi ale moze po prostu jej do konca nie rozumiesz... ;))'' - a dlaczego miałąby nie jechac po tej ksiazce, skoro napisałą za co jej nie lubi? Poza tym nie rozumiem ostatniego zdania, czego w tej książce można nie zrozumieć? Przecież tam wszystko jest wyłożone kawą na ławe (czy jak to sie pisze) więc serio nie ogarniam co jest tam takiego że można jej do końca nie zrozumieć xD
Chyba sobie jaj robisz. Tego nawet literaturą nie można nazwać. Tragiczne grafomaństwo, które nie wiem jakim cudem zdobyło taką popularność, ale widocznie taki jest poziom intelektualny dzisiejszej ludzkości.
Poziom intelektualny ludzkości jest całkiem wysoki - chyba, że piszesz o sobie tutaj...to co innego. Nie widze nic złego w tym, że Kobiety zmęczone codziennoscią i chcące się na chwile oderwać od pracy, obowiązków itp sięgają po bardzo przyjemną, wciągającą i o zabarwieniu erotycznym ksiązke. Dla mnie niezrozumiałe jest jak ktoś może czytać trylogie tolkiena albo harrego pottera... gusta są różne i lubie o takich sprawach dyskutować, ale bardzo sobie cenie ludzi, którzy potrafią uszanować odmienne zdanie - jeśli chodzi o film, książke czy też muzyke. Jak czegos nie rozumiem to pytam co ktoś może lubić w danym filmie itd...a nie od razu podważam jego inteligencje... ;]
"Nie widze nic złego w tym, że Kobiety zmęczone codziennoscią i chcące się na chwile oderwać od pracy, obowiązków itp sięgają po bardzo przyjemną, wciągającą i o zabarwieniu erotycznym ksiązke."
Ja tym bardziej nie mam nic przeciwko, a nawet jestem bardzo za, ale na Boga od tego to harlequiny są lepsze. Nie mówię o języku oryginału, bo w rękach nie miałem, ale polskie tłumaczenie jest po prostu tragiczne.
super jest się oderwać od wszytskiego czytająć przyjemna i wciągającą i także lekką książkę. Ja jednak uważam, że lepiej przeczytać coś z wyższej półki, coś co jest napisane w lepszy sposób :)
przegryzanie wargi
wywracanie oczami
moja wewnętrzna bogini
3 najbardziej wkurzające powtórzenia w tej książce. czasem to żal mi było mojego umysłu, że karmię go tym szajsem, drugą część machnęłam w 2 dni. I przyznam szczerze, że czytam tylko dlatego, że chcę wiedzieć jak się skończy ta cała love damned story. a ta cała leila? żałość. do tego te wszystkie panienki wzdychające do boskiego, cudownego, oh ah greya; lily, gretchen czy byle jakie kobiety spotykane gdziekolwiek. no i ana... ana ana ana. no przecież ona jest taka brzydka, przecież nikt się nią nie interesował i nie chciał przelecieć nie? jose, jack, ten syn jej byłego szefa, no jakie to oczywiste, że wszystkie samce rzucają się na nią, kiedy tylko zapoznaje cudownego boga - pana Greya. dno dna. a te jej przemyślenia "na boku" na przykład z tym jedzeniem, temat wałkowany tak długo i tak cholernie żałośnie ("nie chcę jeść", a za chwilę "ale jestem głodna"), że dostałam sraczki i bólu odbytu. poziom języka zatrzymał się na pamiętniku 12nastolatki, nie wspominając już o przerażającej ilości dialogów, powtórzeń i "panie grey" "panno steele" (jak się w ogóle czyta steele?). jedyna osoba, która mnie tam nie denerwowała to Mia. Kate była tak samo wkurzająca jak ta przeklęta Ana i jej dziecinne przemyślenia. No i seks. Seksu, seksu, opisywanie tego wszystkiego zatrzymało się gdzieś tam na półce z tanimi pornolami. Szczerze przyznam, że robię to o wiele lepiej w smsach do męża. Erotyczna książka? Nie przypominam sobie, żeby choć raz było tam użyte słowo damskiego narządu rozrodczego zaczynającego się na c, a kończącego na a. I do tego mają robić z tego FILM?! Zdurnieli do reszty. Jestem w trakcie pisania dwóch książek i szczerze powiedziawszy moja jedna nieskończona jest lepsza od połowy pierwszej części. Jakie to łatwe żyć u boku miliardera, którego stać na wszystko, a mimo to, że jest się jego narzeczoną stawiać opór w przyjmowaniu prezentów "bo to tak głupio i nie wiesz jak ja się wtedy czuję!" jestem zbulwersowana. mam wrażenie, że ten cały fenomen owej książki powstał tylko dlatego, że ta książka to tak naprawdę dno. owszem było fajnych parę momentów, które przypadły mi do gustu i rozbawiły, ale nie przesadzajmy - dobra książka to to nie jest. a może film zrobiliby lepszy? szczerze, wątpię. nie wiem czy da się tak okroić temat, żeby wyszło dobre, smaczne i sensowne kino. I przepraszam za mój bezsensowy post pełen bólu du.py.
bardzo bym chciała, jednakowoż jest to bardzo czasochłonne zajęcie i tak naprawdę nie jestem do końca pewna, czy mój materiał jest dobry
Ja ją przeczytałam wyłącznie dla śmiechu, bo cóż, do czego innego się niezbyt nadaje. Te zalążki fabuły, które gdzieś zmieściły się pomiędzy obrzydliwymi igraszkami miłosno-sadystycznymi są bardziej przewidywalne niż brazylijski serial a na dodatek sposób w jaki napisana jest książka pozostawia wiele do życzenia. Takie jest moje zdanie, ale przyznać muszę, że spotkałam wiele osób które tę książkę bardzo lubią.
Mnie najbardziej śmieszyły te teksty Greya do niej w stylu 'Trzymaj sie ode mnie z daleka, nie jestem dla ciebie bo ze mnie taki wiesz badboy a z ciebie mała skromna dziewczynka'' a za chwile sam cały czas za nią latał, no prześmieszne po prostu. Nie mogłam jak czytałam :D Nie mam nic do sado-masochistów bo każdy pojmuje sex i miłość na swój sposob, ale boże, czemu w tej ksiazce musiało być aż tyle tego scen? Zrozumiałabym 3-4 góra, ale prawie całą ksiazka sie z tego składała, nie było prakatycznie żadnej fabuły, a jak kogoś ciągnęło do tej książki ze względu na te właśnie sceny to znam wiele lepszych ksiazek Z FABUŁĄ gdzie seks nie przesłaniał wszystkiego tak jak w przypadku tej żałosnej książeczki. Sory, pewnie troche nieskładnie, ale późno jest i wiecie xD
Z jednej strony było tego dużo a z drugiej w kółko to samo :) Niby w różnych miejscach, w różnych okolicznościach a mimo wszystko takie flaki z olejem.
Moim zdaniem najlepsze teksty były w stylu "Święty Barnabo".... :D i "Moja wewnętrzna bogini bla bla bla..."
Polskie tłumaczenie jest mega słabe. Tak btw w oryginale nie ma żadnego "Świętego Barnaby" tylko ''Holy Moses''.
oo tak, święty Barnaba to chyba fenomen jakiś :p ze śmiechu się popłakałam jak to czytałam.
pod względem technicznym to jest literacka masakra, ale nikt mi nie powie, że się nie uśmiechał jak czytał jakieś pikantne opisy :D
książka napisana czysto dla kasy, przez kogoś kto nie potrafi pisać
Prawda :)
Chociaż opisy nie był aż tak pikantne, jak je zapowiadali. Ni żebym chciała coś ostrzejszego :D ale przecenili ją moim zdaniem.
Mi się nie podoba. Szybciej mi się czytało i przyjemniej 'Stulecie chirurgów' niż tą książkę. Kiedy byłam nastolatką czytałam książkę o podobnej tematyce, i miała znacznie więcej werwy.
Od kiedy to niechęć do jakiegoś dzieła (ykhm) literackiego wynika z braku jej zrozumienia? Książkę doskonale zrozumiałam, a moja niechęć do niej wynika z wielu powodów (kto wie, może źle ją zinterpretowałam!). Hm, od czego by tu zacząć?
Ach tak, tytułowy bohater! Mizogin posiadający doskonałe zadatki na bycie stalkerem, tajemniczy i niebezpieczny do tego stopnia, że ostrzega bohaterkę przed samym sobą (pomimo tego nieustannie dąży do nawiązania kontaktu z nią), jest wielkoduszny i troskliwy (no bo zmniejszył jej tę ilość wizyt na siłowni tygodniowo przecież!), trudna przeszłość którą tak skrycie chowa przed swą ukochaną mimo wszystko usprawiedliwia jego zachowanie jak i paskudną osobowość (bo przecież "I'm fifty shades of f*cked up, Anastasia.")
Anastasia...aż nie wiem od czego zacząć. Można by rzec, że narracja pierwszoosobowa powinna nam pomóc w nawiązaniu jakiejś więzi z bohaterką, ale ciężko jakoś utożsamić mi się z Aną i jej wewnętrzną boginią, nieważne jak bardzo bym się starała.
Co do samego seksu jak i BDSM - sceny te są napisane biednie, no bo co tu dużo gadać. Nawet książki, których nie można zaliczyć do działu literatury erotycznej posiadają lepiej napisane fragmenty - do swoich ulubionych zaliczam wielokrotny orgazm przy pierwszym razie naszej młodej bohaterki (biada tym istotkom, które uwierzyły w taką możliwość), scena z wyjęciem tamponu, fragment w którym "he mewled, smirking at me like a mother hamster about to eat her three-legged young" (jak zostało to przetłumaczone na polski, bo nie mam pojęcia?!) jak i wszystkie te zasady dotyczące funkcjonowania ich związku. Co do BDSM - jak ktoś lubi, proszę bardzo, w końcu jedni "lubią ser a inni czekoladę", ale jest różnica między łóżkowymi preferencjami a toksycznym związkiem.
Jednak najpaskudniejszą rzeczą związaną z tą książką jest łączenie jej w jakikolwiek sposób z feminizmem, ktoś tu chyba nie jest zaznajomiony z definicją tego terminu.
No ale...może po prostu nie zrozumiałam prawdziwego przesłania tej książki. ;)
Nie tylko Tobie ;) Ja czytałam książkę po angielsku i po polsku fragmentami. O ile angielski da się jeszcze jakoś przełknąć, to tłumaczka niestety nie udźwignęła tego zadania ;) teksty typu 'święty barnabo' mnie przewróciły na twarz. Natomiast autorka operuje OGROMNĄ ilością powtórzeń (czytałam kiedyś recenzję, w której ktoś pokusił się o trud policzenia powtórek - dzisiątki i setki powtórzeń tych samych słów). Czytanie w kółko 'holy crap, holy cow, holy moses, oh my' PLUS 'inner goddess" (nieśmiertelna wewnętrzna bogini) przyprawiało mnie o mdłości. Ponadto strasznie nie podoba mi się prowadzenie akcji w sposób, w jaki robi to autorka. Momentami nie ma żadnych przerw, ani luk w akcji, która dzieje się przez kilka dni w sposób ciągły, przez to bohaterowie męczą się, a autorka te męczarnie pogłębia wprowadzając głupie dialogi pt 'co dzisiaj będziemy robić'.
Poza tym czuję się przez autorkę robiona w balona ;) Ana ile ma lat? Nie pamiętam, ze dwadzieścia parę. Zero doświadczenia damsko - męskiego, ale bez problemu przy pierwszym zbliżeniu osiąga orgazm przy okazji lizania sutków, a później kolejne trzy w czasie samego aktu. Litości. Tak to jest jak fanfiction wydaje się w postaci powieści, ale że wymyśliła to dorosła kobieta? Nie rozumiem.
Muszę Ci przypomnieć, że "50 twarzy..." wzorowane jest na równie ambitnym dziele zatytułowanym "Zmierzch". Główna bohaterka była nieco młodsza, ale również nie mogła pochwalić się znajomością w tym temacie. Zgadzam się z tym, że "Świętym Barnabą" i "Wewnętrzną Boginią" autorka pojechała po całości. Jeżeli chodzi o prowadzenie akcji - to bardzo rozbawiło mnie, gdy w drugiej części wystarczył jeden mail, by bohaterka powróciła w ramiona człowieka, który posiada jej akta, kupił firmę, w której pracuje - który kontroluje nawet rozmiar jej stopy. Rozumiem, że miłość miłością, ale jego zmiany nastrojów doprowadzały mnie do szału. Postać Greya miała intrygować, zachwycać, ale mnie osobiście irytowała. Hipokryzja tego człowieka nie miała granic. I to uwodzicielskie przygryzanie warki, wywracanie oczami... Mój umysł został wykończony, ale przynajmniej 2-godzinna podróż pociągiem minęła bardzo szybko.
Ja nie czytałam i raczej nie zamierzam, chyba że naprawdę będę się bardzo nudzić i zrobię to dla śmiechu ;) W każdym razie rozbawiło mnie, jak widziałam w jakiś wiadomościach (Dzienniku czy Panoramie) reportaż o tej książce - dziennikarze zastanawiali się nad jej fenomenem i wprost mówili, że to przecież literatura najgorszego gatunku ;) Ręce mi też opadają, bo Amerykanie ekranizują każdy shit, który tylko się sprzedaje, bez względu na to czy dzieło było dobre, czy było gniotem (vide "Zmierzch").
po przeczytaniu tej książki czułam się podobnie jak po obejrzeniu Magic Mike'a... był to gwałt na intelekcie. W Grey'u może sam wstępny pomysł nie był zły, ale cała fabuła poszła w schematycznym, cukierkowym kierunku, do tego język jest strasznie ubogi, powtórzenia na każdym kroku (pewnie dlatego tak szybko się to czyta). A wracając do porównania z filmem Magic Mike - jak nie przepadam za męskim stripem to po usłyszeniu dialogów czekałam z niecierpliwością aż w końcu zaczną tańczyc, bo nie dało się tego przesłuchac, tak podobnie w tej książce - szczerze mówiąc mogli sobie odpuścic wszystko inne i zostawic tylko sceny seksu, tak w ramach wybrania mniejszego zła.
Jeny, ludzie dzięki Wam odzyskuję wiarę, że nie jestem jakaś "inna", gdy wszyscy zachwycają się tą książką, a ja po prostu czuję, że tyle czasu na nią poświęciłam, kiedy mogłam w tym czasie równie dobrze przeczytać coś bardziej wartościowego. Wszyscy-bardziej wszystkie- dziewczyny w około mnie są tak zaaferowane, a ja nic głębszego nie potrafię w tym znaleźć - myślałam, że jestem jakaś głupia czy coś. Ale widzę, że na szczęście nie jestem jedyna : >
I teraz pewnie każda z nich marzy o sadomasochistycznym przystojniaku który je będzie bił i skuwał kajdankami:P
dobrze by było - perwersja to tam tylko we wspomnieniach .Całośc jest cienka jak żebro bakteri - Harleqin za przeproszeniem grubej baby która w marzeniach jest mloda i spotyka przystojniaka z kupą szmalu ktory odrazu chce sie żenic - czytajac mozna wyczuc ze jest to opowiastka dla kur domwych ( nikomu nie ublizjac - jestem jedną z nich :) ) ktore są rozczarowane rzeczywistościa ,robia "to " 2 razy do roku pod koldrą i z malzenskiego obowiązku i dlatego tak im sie to podoba
( powieść ,nie koniecznie pozycie malzeńskie )
ps wspólczuje autorce badź tłumaczowi że nie zna innego okreslenia na prezerwatywe niż foliowa paczuszka okreslenie to jest bardzo perweryjne i bardzo pasuje do tej ( pseudo) porno powiesci :)
Nie, jak widzisz nie tylko ty. Czytając tę książkę wciąż miałam przed oczami Zmierzch i te niektóre drętwe dialogi Belli i Edwarda przeniesione tu. Bo w końcu to jest fanfiction Zmierzchu. A już najbardziej wybuchnęłam smiechem gdy Christian wypytywał Anastazję o jej rodzinę. Od razu pierwsza myśl to Edward i te jego pytania o ojczyma Belli itd. Pomijając to, to chyba jednak ksiązki z tak dużą dawką erotyki nie są dla mnie. Chodzi mi o to że w niektórych momentach opisy ich stosunków po prostu mnie brzydziły i nie było w tym nic podniecającego. W sumie to nie rozumiem na czym polega fenomen tej ksiązki.
ja dotrwałam do 6 rozdziału i powiedziałam żegnaj i nie wracaj ...nuda i grafomania !!! beznadziejna totalnie ...nastawiona tylko na tzw. sceny ...i to okropne podobieństwo do bohaterów Zmierzchu ...drętwa laska i przystojniak !!! tyle wyczytałam do miejsca do , którego wytrzymałam ...i to mi w zupełności wystarczyło !!! więc jak widzisz nie jesteś ani sama ani inna :) pozdrawiam