Jako, że nie znalazłam żadnego sensownego tematu, który by opisywał co się podobało, a co nie założyłam własny.
Generalnie nie oczekiwałam jakoś specjalnie na nową wersję Pięknej i Bestii, a kolejne klipy i trailery, raz mnie nastrajały pozytywnie raz negatywnie. Po seansie mogę stwierdzić, że naprawdę dużo rzeczy się tutaj udało, film dostarcza dużo radości i poleciłabym, żeby go obejrzeć jeśli nie w kinie to na DVD.
1. Bella - raz mi pasowała, raz mi nie pasowała, ale widząc całość mogę stwierdzić, że dobrze sprawdziła się w tej roli. Bardzo dobrze wypada gdy śpiewa, możliwe że trochę ją tam poprawiali, ale generalnie nie jest źle i z przyjemnością słuchałam piosenek w jej wykonaniu. Jeśli chodzi o Bestię, to nie był najgorszy, jednak bardzo często przypominałam sobie, że to CGI i to często mnie wybijało nieco z historii. I zdecydowanie nie powinien śpiewać, nie pasował mi ;P Bardzo za to podobało mi się to jak przedstawili kiełkujące między nimi uczucie, tak jak mówi piosenka, na początku trochę niepewni, ale stopniowo coraz bardziej przekonywali się do siebie.
2. Gaston i Le Fou - będę się powtarzać, ale oczywiście również uważam, że są rewelacyjni w swoich rolach, kradną show i chętnie bym zobaczyła film, który opisywałby ich losy na wojnie ;P Są zabawni i wyciągają z tych postaci ile się da. Jedyna rzecz, która mi się nie podoba w tym wątku to jak napisano rolę Gastona. Nie mam zarzutów do Evansa, a bardziej do scenariusza. Wiadomo, że jest narcyzem i brutalem, ale zebrał tak dużą sympatię w trakcię trwania filmu, że potem jak coraz bardziej popada w szaleństwo przestaje być to spójne z tym co widzieliśmy na początku. Disney ma teraz taką tendencję, że musi być twist i czarny charakter na końcu musi być już mega zły i podły, choć na początku taki nie był (Frozen i inne). Ja tutaj Gastona polubiłam na tyle, że smutno mi było, że musiał okazać się bucem, zdradzić Le Fou i umrzeć na końcu. Liczyłam, że może jednak będzie obrażonym narcyzem gdzie indziej, a nie skończy jako morderca i psychopata. Zwłaszcza, że współcześnie już rzadko się wierzy w do krzty złych bohaterów, a bardziej ludzi o innym punkcie widzenia.
3. Przedmioty . Generalnie nie podoba mi się design wszystkich postaci - to co sprawdzało się w animacji, w ogóle nie pasuje do filmu aktorskiego. Widać to szczególnie u Pani Imbryk gdzie właściwie w ogóle się nie rusza, tylko widać jak ruszą namalowanymi oczami. Wybijało mnie to nieco z rytmu, ale na pochwałę na pewno zasługuje Ewan McGregor - jego postać jest pełna życia i uroku.
4. Realizacja. Bardzo podobało mi się przyjęcie formuły tradycyjnego musicalu, gdzie wszyscy śpiewają tańczą, są kolory i przesada. Dużo radości i zabawy konwencją, bardzo na plus. W niektórych momentach miałam duże skojarzenia z innymi musicalami - upiór w operze, nędznicy, dzwonnik z notre dame - muzycznie widać skąd były czerpane inspiracje. Dotyczy to zwłaszcza nowych piosenek, które uważam, nie wszystkie są na plus. Raziło mnie to szczególnie przy piosence Bestii jak opuszcza ją Bella - muzycznie nie jest źle, ale piosenka tak na dobrą sprawę nic nie wnosi do historii, a ja czuję się potraktowana jak debil bo przez piosenkę muszą powiedzieć mi jak Bestia się czuje- gdzie to doskonale już wybrzmiewa w poprzedniej scenie. Wydaje mi się, że wątek matki Belli też był niepotrzebny. Znaczy dobrze, że o niej mówią, jaka była i ona wybrzmiewa w postaci Belli, ale już wątek do przenoszenia się do paryża i poznawania jej historii był bez sensu. Ale to oczywiście moja opinia.
Na tą chwilę to chyba wszystko, polecam zobaczyć i samemu się przekonać, ja z pewnością sobie jeszcze film powtórzę, a na pewno określone sekwencję.
Fajne podsumowanie. Zgadzam się w sumie.
1. Co do Bell to mam mieszane uczucia. Całkiem ładnie śpiewała ale czasem była za sztywna.
2. Efekt bestii był za sztuczny i mało Złowrogi. Bestia trochę zniknął przez 1 godzinę filnu- ale Dan jako książę - idealny.;)
3. Gaston - do połowy filmu był wspaniały, prawdziwy, taki narcyz ale z pozytywnym nastawieniem - i nagle wyłazi z niego psychopata który przywiązuje staruszka do drzewa na pożarcie wilkom. Scenarzyści przesadzili! Aktor miał świetny głos - jego dwa wystąpienia robią wrażenie.
4. Źle że bibeloty zrobiono sztucznie a nie kazali grać tego aktorom! Lepiej by to wyszło. Płomyk czyli Evan- świetny głos.
5. Najwięcej zarzutów mam do scenografii - bo żywcem skopiowali bajkę. Nie ma nic oryginalnego. A znowu żółta sukienka tak jakoś biednie wyglądała i na końcu jej nie było; ).wiem że uległa zniszczeniu - ale czary mogły wszystko naprawić.
Bardzo zabrakło mi tego momentu - kiedy Bell mówi kocham Cię na chwilę przed tym nim opadł płatek róży. A tu tak jakoś dziwnie to wyszło że płatek opadł ale czarodziejka się zlitowala.
Przemiana księcia też mogła być bardziej spektakularna.
Ogólnie za wiele zapozyczyli z oryginału filmu animowanego. Za mało inwencji twórczej, zmian, dostosowania do rzeczywistości. Gaston nie musiał ginąć jako psychopata. Bibeloty nie musiały być sztuczne itp. Powinno być więcej scen z Bell i Bestia a Bestia powinna bardziej realnie przypominać człowieka. Znieksztalconego i brzydkiego ale człowieka. To film - nie animacja.
Jak aktorzy mięliby zagrać ożywione przedmioty? To musiało być CGI.
Bestię mogli zrobić na prawdę lepiej. Mogli zatrudnić lepszych speców od CGI /Weta?/, mogli użyć charakteryzacji, animatroniki i CGI i połączyć to w jedno.
Zgodzę się, że Bella czasami za poważna, jednak było kilka takich scen, gdzie nieco nadrabia, np. gdy śpiewa o fragmencie książki z księciem. Mam dokładnie to samo co mówisz o Gastonie - to dość nieszkodliwy narcyz i dobry kumpel, a potem to już psychopata. Nie za zgrabnie to im wyszło.
Scenografia rzeczywiście ściągnięta, ale bogata i naprawdę dobrze to wygląda, więc tutaj nie mam pretensji ;) Mi się w sumie spodobało, że pokazali jak wszyscy zamieniają się w przedmioty i jak ucieka z nich życie, to nadało większy ładunek emocjonalny całej scenie.