Film który powinien trwać 30 minut rozlazł się do dwóch godzin. Zero treści, zero emocji, zero wszystkiego. Pseudointelektualny lekki film zanudzający widza na śmierć. Nic nowego nie pokazuje.
Masa treści i masa emocji. Ciężki, duszny, ale doskonały film. Zupełnie nowe ujęcie tematu wbijania ludzi w szablony i frustracji, jaką wywołuje przymus dopasowywania się.
W jednym spojrzeniu głównego bohatera mieściło się więcej emocji niż w niejednym wyciskaczu łez. Nic nowego? A "Dziewczyna z tatuażem" jest odkrywcza? Rację przyznnaję poprzednikowi: duszny ale piękny. Trzeba tylko umieć wyjść z tego szablonu i otworzyć się na nieco "inne" emocje.