Kolejny remake/sequel podpinający się pod legendę obrazu Tobe Hoopera - tym razem w sposób bezpośredni, bowiem pierwsze sceny filmu rozgrywają się zaledwie kilka godzin po wydarzeniach przedstawionych w filmie z 1974 roku (skrót tychże również wliczony). Niestety, zabawy w formie retro tu nie dostaniemy, bo zaraz potem akcja przenosi się do czasów bardziej współczesnych, a ekran zaczynaja zaludniać różowe Barbie, które otaczają nas obecnie na co dzień. O fabule trudno cokolwiek powiedzieć, gdyż jest ona szczątkowa, a i to nawet, co scenarzystom udało się "wymyśleć", to sztampa do kwadratu. Dzieło Luessenhopa, mimo, ze krótkie, wlecze się niemiłosiernie, do znudzenia powtarzając wszystkie najbardziej ograne chwyty i schematy gatunku. Gdyby nie tytułowe narzędzie zbrodni, całkiem prawdopodobne, że nie przebrnąłbym przez cały seans. Jednak nawet sceny z wykorzystaniem piły prezentują się mało ciekawie: gore tu niby jest, ale emocje, jakie wywołuje u widza, są co najwyżej letnie. 3D z kolei niby jest, ale tak jakby go nie było - ot, kilka scenek, w kórych prowadnica piły, tudzież inny rekwizyt, "bardziej wystaje". Film zły do bólu, perfidnie odcinający kupony od sławy tytułu, który zrewolucjonizował filmowy horror i w swej niefrasobliwości w tym względzie jeszcz bardziej kuriozalny niż którakolwiek z wcześniejszych kontynuacji, wliczając w to bardzo kiepskie "Następne pokolenie". Choć widzom wychowanym na "Piłach" i innych współczesnych szmirkach zapewne ma prawo się spodobać.
O tym, że film jest kierowany do fanów "Piły" świadczyć może hasło na polskim plakacie. Jak widać "Piła" jest już "legendarna"... podobnie jak pierwszy album Backstreet boys :)
Ja osobiście tą serię o nawet lubiłem (choć skretyniałe wywody Jigsawa potrafią zmęczyć), może i to ustrojstwo kiedyś sprawdzę, ale hajsu na seans 3d chyba nie wyłożę.
PS: Aż dziw bierze, że nie nakręcił tego Patrick Lussier I albo Marcus Nispel. I w sumie to chyba szkoda, bo ich wariacje na temat klasyki były nawet przyjemne (Krwawe walentynki i Piątek 13-tego).
Taa, w przypadku "Pił", zatrzymałem się na czwartej części, stwierdziłem, że dalej i tak to nie ma sensu, bo twórcy silą się jak mogą, ale im nie wychodzi.
Po tym filmie również nie spodziewałem się żadnej rewelacji, ale jako oddany miłośnik cyklu z Leatherface'em, sądziłem, że przynajmniej się na tym trochę ubawię. Przeliczyłem się - to jeden z najnudniejszych, najbardziej wyjałowionych z oryginalności horrorów, jakie widziałem ostatnimi czasy. "Teksańska" znów weszła w fazę odcinania kuponów.
Do pierwszych trzech części Piły nie ma co się przyczepić, świetna trylogia... niestety kolejne 4 części spadają drastycznie z klasy na klasę aż dochodzimy do siódmej części, która jest totalnym nieporozumieniem...
A ocena świetnej jedynki spada i spada, bo "to jedno i to samo 1/10"