Rozumiem, że odreagowujemy "Pitbule" Vegi. Ale w przypadku tego filmu na prawdę nie ma się czym zachwycać poza grą aktorską i sprawną realizacją. Są natomiast spore minusy. Oczywiście moim zdaniem (nie mam problemu z tym, że ktoś to uważa za arcydzieło, proszę bardzo):

Fail nr 1, scenariusz! Scenariusz! jest tu tyle baboli i nielogiczności, że zagadka. Przede wszystkim główny wątek fabularny: Policjant super znany "na mieście", pewnym w sensie gwiazda policji, po kilku latach na odludziu czy gdzieś tam, zostaje agentem incognito! No. ludzie, litości! Tak bez "face off"? (żarcik, ironia). Przecież praca policjanta takiego jak Despero polega na łażeniu po mieście, gadaniu, węszeniu etc. No i nagle po kilku latach cała Warszawa zapomniała jego twarzy i może udawać bandytę. W skrócie, lubię w kryminałach nie tylko fajnych aktorów i strzelaniny, ale i to, że historia trzyma się kupy. Ta się trzyma, ale kupy (ironia, ponownie).

Fail 2: Historia i "rozwój" głównej postaci żeńskiej granej przez Dodę (która "aktorsko" zasadniczo dała radę, zaskakująco). W sensie, kochani. Babka jest barmanką. W sensie zajmuje się tym, czym zajmują się barmanki. Po upływie kilku tygodni, może miesięcy, [SPOILER!] staje się twardszą zawodniczką od jednego z braci-bandytów, od Juniora mianowicie, zajmującego się gangsterką od wielu lat zapewne. No jasne! teraz to ona rozdaje karty. Pewnie. Krótko potem ta dziewczyna znająca się dotychczas na roznoszeniu drinków, realizuje przekręt bankowy na miliony; rozwala system. Tjaaa...

Fail 3: Postać gana przez Zapasiewicza Zbigniewa! Litości! Please!

Fail 4, o ile to fail: Cały film zrobiony jednak dość szybko, na kolanie, aby kaska się zgadzała.