To niesamowite, ale on tam cały czas był, "czuło się go w powietrzu" (okropne określenie). Jakkolwiek tego amerykańskiego autora znam tylko z "Portretu damy", to oglądając film, studiując twarze i całą resztę, doświadczałam psychologizmu Jamesa.
Należy się twórcom tej wspaniałej produkcji niski ukłon, bo przy fabule panna+posag+łowca+zły ojciec, dokonali czegoś niebywałego. J.J. Leigh była doskonała, świetnie wcieliła się w tragiczno-zabawną postać!
Do tego muzyka, a szczególnie kawałek: "Tu chiami una vita"...!
Zachwycający film.
zgadzam sie
czytalam Daisy Miller Jamesa i powiem ze potrafi udramatyzowac wydarzenie - a końcówka filmu tak jak i zakonczenie ksiazki byly smutne i dajace duzo do przemyslenia...