Fakt, że scenariusz nie jest zbyt błyskotliwy i jest zlepkiem kalk, reżyseria kuleje, ale ten film ma naprawdę klimat. Lata 50. oferowały znacznie większe gnioty, tyle że z lepszymi efektami.
Najlepsza jest mieszanina scen kręconych w studiu i w lesie :). Raz jest
dzień, raz jest noc, masakra :).
A najlepiej, jak policjant, padając na ziemię, trąca nogą krzyż, który
przewraca się, jak kartonowy rekwizyt - którym jest :).
Dobry film, dobry :).
Kwintesencją science-fiction lat 50. XX wieku jest "Zakazana planeta" Freda M. Wilcoxa.
Jest tak zły, że aż dobry. Oglądałem go chyba z 8 razy:).
Swoją drogą, zauważyliście, że wampira grają dwaj aktorzy?
Lektor tez jest świetny:).
Najlepsze sceny:
1) działanie bomby solarnej
2) propozycja wprowadzenia planu 9.
3) niezapomniana scena wyjścia wampira z lasu (płaczę za każdym razem, jak ją widzę).
Bomba solaronitowa!!!
Do urzekających scen dodałabym zacięty elektropistolet i wszystkie sceny z bohaterem, który cierpi na zesztywnienie w łokciu (a'la kurtynka).
Co do tego filmu to mam mieszane uczucia. Z jednej strony oceniłbym go na 1 ale z drugiej to chyba 9. Dawno nie oglądałem filmu tak uważnie. Chciałem wyłapać jak najwięcej wpadek:), a do tego nieźle się uśmiałem. Czas to im tam chyba bardzo szybko leciał, bo faktycznie noc z dniem miesza się równo. Charakteryzacja genialna:) Aktorstwo - mistrzostwo:) (a tak na poważnie najlepszy aktor to Inspektor Dan Clay). Spodki latały okrągłe, a jak wylądował to kwadratowy:) Kurtynka w drzwiach na statku kosmicznym rewelacja. Warto zobaczyć żeby się pośmiać. Niezła zabawa.