Plan Ucieczki był całkiem fajnym filmem czego nie można powiedzieć o kontynuacji. I choć próbowano to zrobić inaczej to wyszła padaka klasy C...
Począwszy od beznadziejnej kamery, tak na siłę próbuje opowiedzieć historie a czułem się wypompowany oglądając te coraz to bardziej pośpieszne przedstawienie świata, coraz to większe głupotki technologiczne robiąc z tego sci-fi.
Mamy głównego bohatera, Chińczyka który może wszystko, IQ miliard, bije się lepiej od Bruca Lee... Ale nawet on nie może się równać z potęgą jakim jest Sylwester Stallone, który to jest takim koksem w tym filmie, że już tylko Steven Segal może się z nim mierzyć...
Mamy nudnych bohaterów, nijakich, jedynie Dave Bautista jakoś sobie radzi nadając swojej postaci iskrę osobowości w tej kałuży nijakości.
Więzienie tak odrealnione, każdy nowy pomysł coraz to dziwniejszy, jakby dodany w trakcie a nie od początku. Głos Stallona jako tego co mówi, co trzeba zrobić brzmiał jak próba nadania temu filmowi inteligencji.
Niby poważny film, a totalnie odrealnione więzienie. Niby inteligenci a jak przyjdzie co do czego to głąby... Na koniec oczywiście musiał wkroczyć on, cały na biało, Stallone, i w 10 minut rozwiązuje się wszystko. Bo, jak widz nie widział, to sobie ustalili plan! Tak genialny gdzie oczywiście jednym bublem był główny zły, którego równie żałośnie pokonał Stallone w walce 1 vs 1.
...
Stallone poprostu chciał istnieć na ekranie, i jego epickość, wszystko co on robi jest najlepsze i ma rację. Widać, że pod siebie ten film robił i zapomniał dać w nim czegoś ciekawego i wciągającego.
Jedynie muzyka była ok.
2/10