Debiutancki obraz Jorge Blanco zdaje się wpisywać w nurt, którego horyzont wytyczyły niedawno "Wall-e" i "9". W tamtych filmach, rzuceni w pewną niegościnną rzeczywistość, z czasem rozpoznawaliśmy w niej nasz świat, który swoimi działaniami doprowadziliśmy do ruiny. Upraszczając, w jednym przypadku promowana była ekologia, w drugim krytykowany szalony pęd ku modernizacji. W "Planecie 51" też tkwi silny ładunek ideologiczny, którego sedno można streścić w jednym zdaniu: "obcy [czytaj: nie amerykanie] są zapóźnieni, troszeczkę przygłupiaści, ale nawet równi... tak długo jak uczą się języka angielskiego". 4/10