Zazdrościłem zawsze amerykanom że w latach 50 mogli się bawić za grosze w kinach oglądając kiczowte horrory o monstrach i kosmitach, zwłaszcza po tym jak opisał te czasy Stephen King w "Dance Macabre". Teraz zazdroszczę włochom Mario Bavy bo okazuje się że w latach 60 był twórcom równie imponującej tandety co te wszystkie "Bloby" czy "Tinglery". I mówię tu całkiem serio- to na prawdę udany gniocik :)
Pomysł wyjściowy to "Inwazja porywaczy ciał" ale umiejscowiono ją w tym wypadku w kosmosie. Pierwsze wrażenie jest oczywiście na niekorzyść filmu- śmieszne gumowe kombinezony, tragiczne aktorstwo, plastikowe dekoracje, nijaka muzyka, niewiele świeżości. Ale szybko wkręcamy się w ten karnawał kiczu, bo akcja nie zwalnia tempa, kolorystyka i zdjęcia hipnotyzują a fakt iż takie coś powstało we Włoszech zaskakuje. Bawiłem się znakomicie, mimo iż wartości artystycznych tu tyle co kot napłakał. Muszę się tylko przyczepić do sceny powstania z "grobów"- zbyt szybko zdradza z czym bohaterowie mają do czynienia. Na plus zakończenie. Ogólnie rarytas dla wielbicieli tandety. To na prawdę "dobry zły film".