Zekranizowanie jednego z pomysłów Erbena, takiego czeskiego Kolberga, mogło się powieść przy spełnieniu jednej podstawowej zasady gatunkowej (nb. to jest, a raczej miał być, film grozy, a nie horror) - straszenia. A tu za całą grozę robi upał, stara baba z odchyłami i brak chłopa Eliški, przybierającego tu fantasmagoryczną postać Godota. Co prawda aktorzy i kamerzysta starają się jak mogą, by uwiarygodnić wydumany i nazbyt realistyczny scenariusz, ale już brak grozy w filmie grozy, zbyt ilustracyjna muzyka i denerwująca postać jedynaczki, która prosi się o klapsa(tak zresztą jak reżyser tego obrazka) kładą ten film na łopatki. Można popatrzeć... jak Czesi się męczą.
Serio zrobili z ballady Erbena film pełnometrażowy? Wygląda na to, że ta sama historia przedstawiona została w - znakomitym skądinąd - filmie "Kytice", tyle, że w kilka minut...
Pozostaje się zgodzić, niestety. Niepojęte, dlaczego matka nie pogadała z córką, gdy ta odkryła prawdę (pomijam w tym momencie sensowność samego ukrywania prawdy). Od tego momentu, film traci sens, charaktery postaci zmieniają się o 180 stopni. O ile zachowanie dziecka jeszcze da się obronić poczuciem zdrady, zawodem i utratą oparcia w matce - to przecież kobieta wcześniej była racjonalna, normalna, bardzo dobrze dogadująca się z dzieckiem. Aż tu nagle bach! południca ją zaczarowała.
Zgadza się. Bardzo słaby film z infantylnym scenariuszem. Mogli pójść w realizm magiczny i wyszłaby piękna opowieść, poszli w film grozy bez grozy i wyszło straszne gówno