Mimo dobrego początku cala historia kompletnie niewiarygodna. Jeśli nawet fińscy nacjonaliści nie są zbyt przytulni to nie podpalają o tak emigrantów. Kosa w brzuch i koleś ma ma siłe przemieścić się przez połowe miasta. No i zakończenie z pieskiem, który zsyła się jak Duch Święty znikąd.