Wenezuela. Filmowa medytacja o delikatnej oraz podatnej na konflikt relacji między obywatelem i państwem, które straciło swą moc sprawczą, z którym raczej nikt się już nie identyfikuje i nie wiąże swojej przyszłości. Liryczne obrazy dalekich krajobrazów kontrastują tu z intymnymi rozmowami ludzi, którzy przed chwilą się spotkali. Film nie przedstawia linearnej historii – oferuje tylko chwilowe zagłębienie w miejscu i czasie. Cienie wież wydobywających ropę z dna morza oddziałują na całą Wenezuelę. Pod osłoną sztormowych chmur żołnierze patrolują zatokę. Rzeka uciekinierów przepływa przez smętne punkty graniczne. Przemytnicy z ostatnimi beczkami benzyny przemykają przez pustynię. Wszystko jest wymieszane z głosem z wiadomości radiowych, krytykującym raz jedną, raz drugą stronę konfliktu. Film portretuje piratów, pielgrzymów, osierocone dzieci, którzy zaanektowały kawałek ziemi jako swój kraj, bez flagi i hymnu. Unosząca się anarchistyczna atmosfera mogłaby nawet sprawiać wrażenie poetyckiej, gdyby nie ciągłe poczucie zagrożenia. Czy nadejdzie nagły koniec pustki, w której utknęli Wenezuelczycy?