...z naiwną wiarą, że sztuka sama się obroni. Było kilka dobrych momentów, nie przeczę, doceniam cierpliwą obserwację, naturalność aktorów i piękne kadry. Ale każda scena mogłaby tworzyć inną fabułę. Razem się nie kleją, chyba że po brutalnym dociśnięciu butem (film o współczesnej Europie? historia pewnej rodziny na tle współczesnych wydarzeń?). Podczas seansu w kinie boleśnie odczułam, że nie oglądam filmu, a raczej "szukanie przez reżysera spójnego pomysłu na film w trakcie tworzenia filmu". I raczej nie byłam osamotniona w cierpieniu, bo natychmiast po pojawieniu się napisów końcowych tłum widzów pospieszył do wyjścia, nie czekając na zapowiedzianą rozmowę ze scenarzystką filmu.