Pierwsza gwiazdka: heroina.
Olivia Wilde jak zawsze zachwycała swoją urodą i urodą i urodą i... urodą? Ta... To nie tak, że nie potrafi grać, bo widziałam kilka tytułów z jej udziałem i zrobiła na mnie nienajgorsze wrażenie. Po prostu w roli Elizabeth nie spisała się wcale. Ale hej, przynajmniej rozświetlała ekran swoim uśmiechem!
Druga gwiazdka: ki(d)t.
Motyw dzieciaków rzadko przewija się w filmach sensacyjnych, a ja ten motyw bardzo lubię, więc już za samo to moja ocena tego filmu skoczyła w górę. Nawet jeśli dwunastolatek jest nieco wyrośnięty i nieobyty przed kamerą. Dzieciom się wybacza!
Trzecia gwiazdka: przystojniak
Kolejnym powodem, dla którego daje tej produkcji aż pięć gwiazdek jest oczywiście - bo jakżeby inaczej - Paul Walker. To jeden z tych aktorów, od których nie oczekuje się niesamowitego talentu aktorskiego. Wystarczy spojrzeć w te jego błękitne oczy. Spojrzałam i przepadłam ;)
Czwarta gwiazdka: humor.
Film ogólnie dno, ale widziałam dna bardziej muliste i głębiej osadzone, więc nie jest naprawdę źle. W przeciwieństwie do przypisywanych gatunków, bliżej mu do komedii niż dramatu kryminalnego. Jeśli spojrzeć na ten film pod tym właśnie kontem - dobra rozrywka gwarantowana.
Piąta gwiazdka: zakończenie.
Fishburne dostał kulkę. Hip hip hura, hip hip hura! Choćby dla tej ostatniej sceny warto było oglądać!
Heh, nie jestem pewna, czy zachęca do obejrzenia... Ale naprawdę film nie AŻ TAK kiepski ;) Jeśli nie masz większych oczekiwań i się nudzisz w jakiś zimowy wieczór - polecam.
Filozoficznie rzecz ujmując, umiera się dopiero wtedy, gdy zostanie się zapomnianym ;)
Paul nie umrze tak długo, jak jego fani wciąż od czasu do czasu powrócą do jego dawnych filmów.
Ja osobiście nie jestem pewna, czy do wielu jego filmów wrócę. Powiem szczerze, nie wiem, czy zdołałabym wytrwać jeszcze raz przy seansie np. Podwójnej Tożsamości. Ale kocham F&F, już widziałam wszystkie części setki razy i wiem z całą pewnością, że raczej nigdy mi się nie znudzą ;)
mi też nie,uwielbiam to,szkoda,że tak długo czekali z 4,ale potem już machina ruszyła :)
Z przyjemnością się czyta Twoją opinię,bez żadnych bluzg i przesadzonych zachwytów.
Fishburne wyglądał w tym filmie paskudnie.
Staram się w swoich opiniach i komentarzach za bardzo nie wyrażać mojej sarkastycznej natury, ale nie zawsze mi to wychodzi. Przynajmniej, jak mówisz, nie zniżam się do bluzg. To chyba można nazwać postępem. Tak, masz ponownie rację, oddaję ci pokłon, Fishburne wyglądał paskudnie. A jak się cieszyłam, gdy wreszcie został kropnięty!
PS. Wiem, że nie w temacie, ale masz pięknego avatara w profilu :)
Bardzo dziękuję:)Od samego początku mam taki avatar,który jest dla mnie symbolem magii X Muzy i oderwania się od rzeczywistości (mityczny Feniks z barwnym,wielokolorowym ogonem).
A wracając do tematu,też staram się nieco ujarzmić moją naturę (częściej krytykuję niż zachwalam).Fishburne ma paskudny nos,a jego twarz wyglądała jakby ktoś ją podziobał.Jestem pewna,że wcześniej w (starszym) innym filmie jego facjata tak nie wyglądała. Z resztą i tak wolę Denzela. Widzę,że bardzo cieszy Cie kopnięcie w kalendarz bohatera granego przez LF.<Oh,ale się rozpisałam>
Denzel. Zdecydowanie Denzel. Może nie mów faworyt, ale w porównaniu do Fishburne nagle widzę go w bardziej różowym świetne :D Tak, to zdecydowanie róż i brokat. Która kobieta na nie nie poleci?
Tak, choć jeśli mam być szczera, nie wiem, czy cieszyłam się, że ta postać zmarła dlatego, że nie lubiłam jej samej w sobie, czy dlatego, że grał ją właśnie Fishburne. Obawiam się, że to drugie. Nieco płytkie, ale...
To fanatyczne, że Twój avatar rzeczywiście ma głębsze znaczenie, a nie jest jedynie piękną ozdóbką. Mój niestety nie znaczy wiele, poza tym, że Giant Killing pozostaje moim jedynym łącznikiem z piłką nożną.