„Pokój gościnny” miał być kameralnym thrillerem psychologicznym z klaustrofobiczną atmosferą, ale w praktyce kończy jako rozczarowanie. Film opiera się niemal w całości na rozmowach prowadzonych w jednym domu, to koncept, który mógłby zadziałać, gdyby napięcie było stopniowo budowane, a bohaterowie mieli w sobie więcej głębi. Niestety, od pierwszych minut zamiast intrygi dostajemy przegadane i sztuczne dialogi, które szybko psują immersję.
Reżyser próbuje stworzyć aurę tajemnicy, nie wiemy, kim dokładnie jest mężczyzna, który zjawia się w domu kobiety, ani jakie są jego prawdziwe intencje. Problem w tym, że ta gra w niedopowiedzeniach trwa zbyt długo i zamiast rosnącego napięcia pojawia się znużenie. Kiedy wreszcie następują zwroty akcji, są one przewidywalne albo wywołują raczej konsternację niż szok.
Klimat, który miał być duszny i klaustrofobiczny, psują liczne nielogiczności w zachowaniu postaci. Trudno traktować poważnie bohaterów, których reakcje są nienaturalne i wymuszone tylko po to, by fabuła mogła się toczyć dalej. Atmosfera grozy, budowana poprzez ciche ujęcia i stonowaną kolorystykę, szybko się rozpada, bo brakuje jej solidnego fundamentu psychologicznego.
„Pokój gościnny” wygląda jak próba zrobienia thrillera w stylu minimalistycznym, ale efekt końcowy jest zbyt rozwleczony i pozbawiony napięcia. To film, który mógłby być dobrym teatralnym eksperymentem, lecz na ekranie pozostawia widza raczej znudzonego niż poruszonego.