Film pomyślany jako wąż prześlizgujący się od scenki do scenki, by na końcu dosięgnąć wisienki...
Nie dosięgnął. Jeśli ktoś bierze się za nakręcenie policyjnego thrillera, a tak naprawdę policyjnego filmu instruktażowego, a nie ogladał wcześniej całej bogatej filmoteki w tym temacie, że nie wspomnę "Gliniarza z Bewerly Hills" czy "Ściganego", a może raczej ściągał z nich pomysły pełnymi garściami, to wychodzi taki galimatias.
Od razu widać, że Greg Francis oczarowany jest nieocenzurowaną wersją teledysku Prodigy "Smack My Bitch Up" Trwa to tak mniej więcej do 90 minuty, gdzie film nagle staje się w miarę sensowny i daje się oglądać. Niestety brak talentu reżysera daje się we znaki i film urywa się wpół zdania.
Mimo, że kupiłem ten film, jest już w koszu. Na takie durnoty nie mam czasu.

Nie polecam, choć wśród młodych czy starych policjantów filmidło to z pewnością znajdzie entuzjastów.