PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=632638}
5,1 543
oceny
5,1 10 1 543
Polski film
powrót do forum filmu Polski film

Recenzja pochodzi z portalu kulturaonline

Było ich trzech, w każdym z nich inna krew, ale jeden przyświecał im cel. Trzech, a właściwie czterech, bo tego czwartego zawsze jakoś się pomijało. W trójkę czy czwórkę, chcieli mieć u stóp cały świat. Albo przynajmniej Brno. I na chwilę im się udało. Stworzyli studencki kabaret, przynajmniej w ich mniemaniu - popularny i arcyśmieszny. Potem przyszła proza życia: kariera, kompromisy, stres, zawirowania osobiste. Do podboju świata wrócili dopiero po latach. Gdy na comeback znalazły się godziwe pieniądze. Co prawda nie w Brnie, tylko Krakowie. Dla tria będącego kwartetem to aczkolwiek żaden problem. Jest grant, będzie film. Brno czy Kraków, co za różnica?! Kręcimy panowie!

Kręcimy i wkręcamy. Widza, ale też siebie samych. "Polski film" jest wyborną mistyfikacją, której reżyser piecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Kpiąc i z czeskiej kinematografii i polskiej mentalności, którą ową kinematografię celebruje. Czesi posiadają rzekomo wyborne poczucie humoru, a polski widz kocha filmy Petra Zelenki. Wystarczy zatem przenieść Pepików nad Wisłę i pozwolić im robić swoje. Na pewno dojdzie do absurdalnych sytuacji, które rozśmieszą do rozpuku albo wzruszą do łez. Tylko co, jeśli Pepiki na gościnnych występach ani nie bawią, ani tym bardziej nie chwytają za serce? Ba, niemiłosiernie wkurzają wszystkich naokoło. Zwłaszcza pana producenta i asystującego mu dramaturga. Oj, inaczej miał wyglądać ten czeski film...

Ten czeski film posiada barwy biało- czerwone. Reżyser Marek Najbrt skorzystał z możliwości, którą dała mu główna nagroda na festiwalu Off Plus Camera. Ze strony polskiej zyskując dofinansowanie filmu oraz możliwość jego częściowej realizacji nad Wisłą. Reżyser nawet nie stara się ukryć koniunkturalnego charakteru koprodukcji. Żadnego podlizywania się Krakusom pięknymi widoczkami Sukiennic czy Kazimierza. Żadnego wnikania w naturę polsko- czeskich relacji. Tu przecież chodzi o skok na kasę. O próżność czeskich aktorów, którzy jeśli nie tu, to gdzieś indziej spełnią swe narcystyczne ambicje.

Najbrt obnaża inercję, małostkowość, ale też infantylizm bohaterów. Ci zaś ręczą za prowokację reżysera własnymi nazwiskami. Grając lub markując samych siebie. Tu nie ma przebacz. Gwiazdy czeskiego kina zostają ekspresowo sprowadzone do parteru. Pavel Liśka jest niewolnikiem tabloidów, który dla promocji symuluje śmiertelną chorobę, a potem na nią podrywa polską aktorkę. Thomas Matonoha, po występach w sit-comach zatraca zdolność naturalnej gry; po każdym zdaniu robiąc pauzę na śmiech z -offu. Z kolei Josef Polasek pielęgnuje w sobie prostaczka (czy jak mówi do kamery ch...), przeżywając religijne iluminacje i obściskując się z papieżem. Polskim papieżem na pomniku. A Marek Daniel? No właśnie. Co z nim? Czy on w ogóle istnieje? Czy rzeczywiście jest aktorzyną o rozdwojonej osobowości, którego demoniczne alter ego prowadzi teleturniej? A jest jeszcze pan reżyser. Nie kto inny, lecz pamiętany z "Seksu w Brnie" Jan Buduar. Szczyl bez doświadczenia, wręcz promieniejący do artystowskiej megalomanii.

Nagrodzony na Off Plus Camera "Protektor" był wielkim popisem formalnym. Nie inaczej jest z "Polskim filmem". To zmontowana w zawrotnym tempie kompilacja ujęć na modłę cinema verite. Mieszająca dokumentalne zdjęcia (z festiwalu w Karlowych Warach czy pokazu mody... Johna Malkovicha) z na poły improwizowaną fabułą. Fabułą, która od sytuacyjnych gagów skręca nagle w kierunku thrillera czy nawet horroru. Najbrt posiada doskonałe wyczucie rytmu. Wie, w którym momencie dokręcić śrubę absurdu, a w którym zburzyć czwartą ścianę i przypomnieć o umownym charakterze całości.

"Polski film" już w tytule wyśmiewa potoczne wyobrażenia o kinie południowych sąsiadów. Czeski film, czyli nie wiadomo o co chodzi? Skoro tak, to Najbrt serwuje dzieło doskonale wpisujące się w ów schemat. Swoisty "Czech Kicz Projekt". Z panującym na ekranie totalnym zamieszaniem, za którym idą wariackie, rozkładające na łopatki motywy. By wspomnieć o nawigacji GPS z głosem Liszki, podchodach Polaska do religijnej żony czy bezczelnej postaci polskiego producenta. Całość wieńczy natomiast efektowna, autotematyczna wywrotka. Narracja ulega zapętleniu. Bohaterowie, dosłownie i w przenośni, tracą grunt pod nogami. Reżyser uwięził ich w filmie i teraz nie chce wypuścić. Do następnego grantu?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones