Porwanie Europy Historia warszawskiego 20 lecia międzywojennego/film/Porwanie+Europy+Historia+warszawskiego+20+lecia+mi%C4%99dzywojennego-2009-5480122009
pressbook
O filmie
Czy percypując określone formy przestrzeni miejskiej w istocie można się ograniczyć jedynie do sądów natury estetycznej? Jakie jeszcze informacje kryją w sobie dzieła architektów? Film Jadwigi Kocur bez trudu przekonuje widza o tym, że budynki mówią nam znacznie więcej. Ich formy nie tylko skłaniają do wyrażania zachwytu lub odrazy. Ujawniają prawdy czasem nieprzypadkowo zapoznane i tłumione w celu uspokojenia naszych sumień. Taki przekaz wyartykułowała reżyserka ukończonego jesienią 2009 roku filmu o architekturze warszawskiej dwudziestolecia międzywojennego. Jej opowieść zaczyna się bardzo niewinnie. Oto po długich latach niebytu rodzi się nowe państwo polskie. W jego stolicy nastaje czas twórczego zamętu. Gdzieniegdzie słychać głosy o potrzebie budowania polskości poprzez sztukę, wznosi się dworki polskie, poszukuje się duszy narodu i konstruuje się architektoniczny ład w nawiązaniu do stymulowanych strukturą kryształu porządków, zakodowanych w budowie geologicznej Wszechświata. Polscy twórcy zdobywają medale na światowej wystawie w Paryżu 1925 r. Coraz śmielej kreowana jest wizja nowego człowieka, nowego sposobu bycia determinowanego pędem maszyny. Dbające o zdrowie i urodę elity uprawiają sport czynnie i biernie. Nowocześni Polacy ćwiczą ciało na pływalni i w sali gimnastycznej, chodzą na tor wyścigowy, do kina lub do pasaży handlowych, które nadają charakterystycznego blichtru śródmieściom europejskich metropolii. Szybkie tempo życia nie daje czasu na zastanawianie się, dokąd prowadzi ów zmechanizowany, materialistyczny postęp. Wizje futurystyczne, znamionujące pojawienie się nowej epoki, porywają Europę, osłabiając - niestety - czujność jej mieszkańców. Tymczasem maszyna tętniąca rytmem powszechnie oczekiwanej progresywności bezlitośnie odmierza czas aż do osiągnięcia swoistego apogeum. Porwany rytmicznym pędem człowiek chce coraz bardziej spektakularnych sukcesów. Warszawa ma się otworzyć swoją architektura na świat. Wizytówką zachodzących w stolicy młodej demokracji przemian mają być siedziby uczelni, urzędy, ministerstwa, muzea, tereny wystawowe. Warszawa ma swą architekturą ugruntować miejsce Polski w świecie. Dokąd zmierza ów nadwiślański kraj, unoszony na fali iluzji pochłaniającej po kolei wszystkie narody Europy? Chociaż mało kto potrafi to wtedy odczytać, architektura warszawska do dzisiaj naznaczona jest piętnem swego czasu. Jadwiga Kocur nie pozostawia w tej materii swym widzom swobody interpretacji. Ukazana w jej filmie architektura swą formą zdradza totalitarny zamysł ówczesnej władzy. Czy można było już w tamtej epoce odszyfrować ukryte w niej znaczenia? Czy można było zapobiec grożącej Europie tragedii? Na to pytanie odpowiedzą sobie zapewne ci wszyscy, którym dane będzie obejrzeć ów nietypowy dokument. Mocnym wsparciem wyreżyserowanego przez Jadwigę Kocur filmu jest montaż i animacje absolwenta i wykładowcy katowickiej ASP, Michała Kopaniszyna oraz rekonstrukcje wielkich założeń urbanistyczno-architektonicznych wykonanych przez studentów na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Film Jadwigi Kocur opowiada nie tylko o architekturze, autorka wiele miejsca poświęciła przedstawieniu kulturowo-społecznym aspektom historii. Istotnym elementem są także odniesienia filmu do polityki np. wpływów faszyzmu czy zmian politycznych, do jakich doszło w okresie sanacji. W filmie "Porwanie Europy" omówione zostały m.in. budynki: obecnego Ministerstwa Edukacji, Toru Wyścigów Konnych na Służewcu, Szkoły Głównej Handlowej, Akademii Wychowania Fizycznego, a także domy prywatne. Osobnym elementem są animacje przedstawiające plany architektoniczne. Ożywają zatem na ekranie budynki i założenia architektoniczne, które nigdy nie powstały np. przedwojenny Dworzec Centralny, kompleksy wystawiennicze, Świątynia Opatrzności Bożej czy poświęcona marszałkowi Piłsudskiemu dzielnica.
Wywiad z reżyserką - Jadwigą Kocur
Skąd pomysł na film o przedwojennej architekturze? W zasadzie z rozpędu. I z pasji. Od kilku lat realizuję dokumenty o architekturze. Tej rzeczywistej z kości i krwi. Ale od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad tymi które istnieją poza ciałem. Te niezrealizowane. Albo zburzone. Chciałam je rekonstruować. Potem poznałam Jarka Trybusia, poznaniaka rozkochanego w Warszawie, który opowiada o warszawie niezaistniałej. O Warszawie, która do tej pory żyła jedynie na papierze ukryta głęboko w archiwalnych szafach. Okazało się szybko, że Jarek również posiada umiejętność filtrowania rzeczywistości jak, przepraszam za kolokwializm, sklepowy czytnik skanujący zakodowany zapis wartości towarów. Jak łatwo się domyślić, dość szybko nam poszło urodzić pomysł na zrobienie filmu o Warszawie. Na "Porwanie Europy", a życie 360 km od Warszawy dało mi dystans i szansę na świeże spojrzenie na to miasto i dostrzeżenie rzeczy, których nie widać, mając je pod nosem. Jak wyglądała praca na planie ? trudności z nią związane? Praca na planie przy tym filmie była czystą przyjemnością. Błękitne niebo, słońce, lekki zefirek... no i aktorzy... cierpliwi. Stojący całymi latami w tym samym miejscu. Bez kaprysów i dąsów. Chcesz dubla? Nie ma sprawy. Nawet do wieczności. Nie można sobie było wymarzyć lepszych warunków. A praca nad animacjami i grafikami? Dużo można opowiadać. Michał jest cudownym dzieckiem. To Mozart i Paganini w jednym. I Mefisto.I Diabeł. Ufamy sobie bezgranicznie w pracy i w efekcie powstają rzeczy niezłe. Pokazałam Michałowi parę filmów artystów wczesnej awangardy ? Duchampa, Legera... kilka ujęć z planu i pomysły sypały się same... Na przykład ten film ma animacje które robiliśmy analogowo. Na lustrach. I... jak mówi mój operator za pomocą sznurka i gwoździa powstały rzeczy naprawdę piękne. Jak długo realizowała Pani swój film? Rok. Najdłużej trwał etap pisania scenariusza. Bo wcześniej musiałam sporo czasu przesiedzieć w bibliotekach i archiwach. I w antykwariatach. I w Internecie. I na straganach. Potem dokumentacja. Kilometry po Warszawie tam i z powrotem. Rano i po południu. O zmierzchu. Przez pół roku czułam się jak pies który jeździł koleją - chociaż bliżej mi do kota w butach... No i Czekanie na wiosnę. I adrenalina w górę? bo czekałam na właściwe beetween. Zdążyliśmy dosłownie w ostatnim momencie?
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.