Porządek musi być!/film/Porz%C4%85dek+musi+by%C4%87-2004-1495252004
Pressbook
Inne
O filmie
Film "Porządek musi być!" był sensacją tegorocznego festiwalu Max-Ophüls-Filmfestival. Cztery wyróżnienia, w tym nagrodę publiczności, dostał za swój filmowy debiut Marcus Mittermeier. Razem ze scenarzystą i odtwórcą głównej roli Janem Henrikiem Stahlbergiem stworzył kruczoczarną komedię, w której śmiech nie raz więźnie w gardle." "Porządek musi być!" z niezwykłą odwagą odwraca się od publiczności. Ta niezwykle aktualna historia pokazuje, jak bardzo fałszywe są utarte i zakorzenione w nas przekonania. Film Mittermeiera w oryginalny i zabawny sposób igra z ikonami współczesnej kultury. Wierzymy, że "Porządek musi być!" ze swym ironizującym poczuciem humoru zdoła skłonić widzów do chwili refleksji nad jego społecznym systemem wartości." (z werdyktu Jury festiwalu Max Ophüls, 2004)
Treść
Mux jest schludnym mężczyzną koło trzydziestki. Uważa się za wybrańca, który ma naprawić świat. Pierwsza scena: Mux siedzi w samochodzie i nagrywa na dyktafon swoje credo: "Jestem częścią społeczeństwa, - mówi - które zatraciło wszelkie ideały". Nagle mija go pędzący sto sześćdziesiąt na godzinę wóz. Mux zatrzymuje go, każe zapłacić 100 euro i zabiera młodemu kierowcy kierownicę. Ma ich już w bagażniku kilka. To właśnie jego misja. Przywrócić ludziom poczucie odpowiedzialności za to, co robią. Mux wypowiada wojnę ludzkim potknięciom. Wielki Mux czuwa – zawsze i wszędzie. W idealnie odprasowanej koszuli ściga piratów drogowych, chłopców sikających do basenów, ludzi nieprawidłowo parkujących samochody, graficiarzy. Przywraca porządek na ulicach Berlina w towarzystwie swojego smutnego pomocnika, byłego bezrobotnego imieniem Gerd. Gerd domową kamerą filmuje przyłapanych "zbrodniarzy". Przestępczość w mieście spada poniżej 10 procent. Mux z Gerdem łapią tygodniowo 60-80 osób. Zatrudniają coraz więcej pomocników, tworzą siatkę informatorów. Firma rozrasta się, a Mux staje się sławny i zaczyna być o nim głośno w mediach. Oprócz działalności "w terenie" pracuje w szkole, gdzie dość niekonwencjonalnymi metodami uczy dzieci odpowiedzialności i solidarności - zasad, które, jego zdaniem, powinny panować w społeczeństwie. Pisze też manifest. Praca nad nim idzie jednak powoli, bo też i obmyślenie nowego, idealnego społeczeństwa nie jest rzeczą prostą. W życiu Muxa nie wszystko jest jednak jednoznacznie dobre. Wielki reformator sam też pada czasem ofiarą niskich instynktów. Jest pośrednio winien śmierci graficiarza, który, uciekając przed karą, wpada pod pociąg.
Realizacja
Któregoś dnia będziemy robić filmy jak inni - profesjonalną kamerą, z profesjonalnym oświetleniem, w prawdziwym studiu. Przypomnimy sobie wtedy "Porządek musi być!" - cudowne czasy, kiedy byliśmy wolni i nikt nas do niczego nie zmuszał. Marcus Mittermeier i Jan Henrik Stahlberg Żył sobie raz młody człowiek, niejaki Jan Henrik Sahlberg, który miał poczucie, że w Niemczech dzieje się źle, że po upadku muru cały kraj ogarnął opętańczy wyścig szczurów. Wpadł więc na pomysł, żeby zrobić film o moralności. Moralność, wiadomo, temat niebezpieczny, zwłaszcza jeśli krytykę społeczeństwa wkłada się w usta szaleńca i psychopaty. Stahlberg napisał scenariusz i zaproponował realizację filmu koledze ze szkoły aktorskiej, Marcusowi Mittermeierowi. Mittermeier był pomysłem zachwycony. W lutym 2002 powstał sześciominutowy zwiastun, który dwa miesiące później trafił do rąk producenta, Martina Lehwalda. - Ten krótki materiał natychmiast mi się spodobał. – wspomina Lehwald. - Jako były student filozofii mam słabość do postaci niejednoznacznych moralnie, bohaterów skrzywionych i tragicznych w swojej śmieszności. Jedynym problemem były pieniądze. Udało się jednak ograniczyć koszty do minimum i film powstał za śmieszne 40 000 Euro. Kręciliśmy dwiema tanimi kamerami DV przez 25 dni. W sumie wyszło 80 godzin materiału. Do montażu zatrudniliśmy studentkę, Sarę Klarę Weber. Montaż trwał około roku. Na szczęście było warto. Najpierw były nagrody na Max-Ophüls-Filmfestival, potem Berlinale w kategorii "Nadzieja kina niemieckiego", wreszcie nominacja do Deutschen Filmpreis 2004 w kategorii "najlepszy film" i dla Fritza Rotha za "najlepszą rolę drugoplanową".
Wywiad z Marcusem Mittermeierem
Czy "Porządek musi być!" to film moralny? Tak. Sądzę jednak, że robiąc film o moralności nie można niczego odbiorcy mówić wprost, wbijać mu do głowy żadnych niepodważalnych prawd. Woleliśmy naszkicować, podsunąć widzowi temat do samodzielnego rozważenia i interpretacji. Jaki jest Mux? Mux jest dla mnie przede wszystkim romantykiem. Widać to zwłaszcza w scenach z Kirą. Ma się za geniusza, społecznego "artystę" a Kira ma być jego muzą. W dialogach między nimi, a raczej monologach Muxa, wychodzi też inny, ważny aspekt jego osobowości - jego swoisty autyzm. Nie interesuje go, co myśli Kira, istnieje jedynie jego zdanie i światopogląd, jedna moralność, którą każdy powinien przyjąć i zaakceptować . Jak skonstruował Pan tę niejednoznaczną postać? Moim zamiarem było pokazać bohatera o faszystowskich skłonnościach, a następnie krok po kroku rozkładać jego osobowość na czynniki pierwsze. Chciałem trochę pobawić się stosunkiem publiczności do głównego bohatera, nadając postaci coraz to nowe odcienie. Mux to zresztą żaden bohater. To biedak, wariat, który czasem przypadkowo ma rację. Jak wyglądała praca nad filmem? Czy wszystko było szczegółowo zaplanowane? Podczas kręcenia pozwalaliśmy sobie na ogromną dowolność, spontaniczność. Zrezygnowałem z całego arsenału reżyserskich trików, tylko po to, żeby wszystko wypadło możliwie naturalnie i żeby nadać filmowi charakter dokumentu.
Wywiad z Janem Henrikiem Stahlbergiem
Czy tacy ludzie jak Mux mają rację bytu w dzisiejszym świecie? Mux to młody, odważny człowiek, który pragnie pokazać ludziom jak ważną sprawą jest odpowiedzialność. Jest przekonany, że w ten sposób uda mu się uzdrowić społeczeństwo. W niektórych sprawach rzeczywiście ma racje, jednak sposób, w jaki wprowadza w życie swoje utopijne ideały, pozostawia wiele do życzenia. Jego walka jest, oczywiście, walką z wiatrakami. Co czyni go tragikomicznym, to jego granicząca z absurdem nieporadność i bezsilność.. Czy czuje się Pan w jakiś sposób związany z Muxem? Nie, ta postać jest mi raczej obca. Jego obserwacje i spostrzeżenia są cenne, jednak Mux wyciąga z nich błędne wnioski. Jest tyranem, stosuje samosądy i metody, których ja nie akceptuję. Jednak jego indywidualizm jest mi nawet sympatyczny. Indywidualizm? Przecież Mux jest chory. Chory, dziwny, śmieszny w tym, co robi. Baliśmy się, czy film nie będzie odebrany jako zwykła komedia. Jednak nie doceniliśmy festiwalowej publiczności. Uśmiech, który rzeczywiście pojawiał się na twarzach widzów, szybko zamierał i ustępowało mu przerażenie. Pański scenariusz nie pozwala widzowi na jednoznaczny stosunek do głównego bohatera. Dokładnie na tym polegał pomysł. Ten film jest jak taniec na linie. Widz jest rozdarty pomiędzy sympatią, a odrazą, nie może być pewien, co powinien czuć. Czy wolno mu się śmiać, czy Mux ma rację, czy ma prawo robić to, co robi, a jeśli nie, to dlaczego. Każdy inteligentny film powinien wyjść z założenia, że to widz ma zdecydować i ocenić. Na tym polega siła "Porządku", że pozostawia on odbiorcy interpretację i zmusza go do refleksji