Tytuł posta nie odnosi się bynajmniej do Magdy Gessler reklamującej środki na wzdęcia. Chodzi o olbrzymich rozmiarów, oślizgłą kreaturę (zbieżność rysopisów z wyżej wymienioną również przypadkowa) z kosmosu, która zagnieżdża się w domu pewnej ekscentrycznej rodzinki za pośrednictwem anteny satelitarnej. Całość utrzymana została w tonie pogodnej opowiastki z dreszczykiem dla całej rodziny, jednak o niezdatności do spożycia przez najmłodszych decyduje spora ilość seksualnych odniesień oraz co bardziej drastyczne fragmenty. Można więc rzec, że to mocno pokręcona satyra na amerykańską klasę średnią. Humor jest raczej dosyć głupkowaty (przykład: jeden z bohaterów to długowłosy fan metalu w koszulce W.A.S.P. o poziomie inteligencji zbliżonym do Beavisa i Butt-heada), ale przynajmniej nie spada poniżej określonego poziomu. W sumie całkiem przyjemny seans, o ile ktoś lubi horrorki zalatujące tandetą.