Nie wiem po co po tylu latach robić kolejny film tytułowany jako "Return of the living dead" skoro jest on tak słaby. Zrozumiałbym to, gdyby był on dobry. Z poprzednimi częściami ma tylko tyle wspólnego, że na początku pojawiają się beczki znane już poprzednich części. Nie rozumiem tylko po co wątek z Czernobylem - zupełnie niepotrzebny.
Tym razem do czynienia mamy tutaj z hodowlą zombie w jakiejś wielkiej korporacji. Sporo krwawych scen, ale raczej słabych. Jedynie dwie wzbudziły mój podziw - i były to scena ze szczurem i scena z rozrywanym ciałem strażnika w tym "więzieniu". Poza tym fajny pomysł z cyborgami z minigunem, niby nie pasuje to do filmu o zombie, ale fajnie zobaczyć takie coś. Na plus można zaliczyć kilka dobrych kawałków rockowych i metalowych w tle m.in. Alice Cooper. Dziwię się jednak co w takim gniocie robił Peter Coyote - jedyne znane nazwisko w tejże produkcji. Całość jest słaba i nie wzbudza pozytywnych emocji podczas oglądania. Oceniam na 3/10 i myślę, że to jest maksimum. Gdyby nie kilka krwawych, fajnych momentów (wspomnianych wyżej) i chwilami dobra muzyka, to byłbym skłonny ocenić ten film na 2/10. Nie wiem czy sięgnę jeszcze po część 5-tą tej serii, bo domyślam się, że może być jeszcze gorsza od czwórki.