Wczoraj oglądałam ten film i myślałam, że nie zniosę dłużej patrzenia na sceny przemocy i na bierność ofiary. Jednak obejrzałam do końca i nie żałuję. Pomyślałam sobie, że film pokazuje w sposób być może wyolbrzymiony, a może nie (szkołę skończyłam dawno, nie wiem, jak jest teraz, ja się z taką przemocą nie spotkałam w szkole) problem przemocy. Wszak nie ma kata bez ofiary i dopóki ta ostatnia będzie chciała być w tej roli, nie zbuntuje się, to kat będzie robił swoją diabelską robotę. Pytanie, na ile ofiara może się zbuntować, na ile okoliczności jej pozwalają? To ostatnie pytanie raczej dotyczy życia w ogóle, bo wydaje mi się, że w filmie Ale mogłaby się zbuntować. A może nie mogła? Ania