Film jako tako znosiłem, ale w scenie iście samurajskiej po prostu roześmiałem się na głos. Walka na katanę i sztylety predatora w jakimś polu przy muzyczce jak z niejednego filmu o ninja... no ludzie, dajcie spokój.
yyy a co bylo nie tak z ta scena niby? honorowy pojedynek dwoch wojownikow czyli to o co predatorom chodzilo
Mam wrażenie, że ta scena miała być przede wszystkim pastiszem, bo dlaczego w ogóle Japończyk zdecydował się na takie poświęcenie nagle. Psychologicznie to niezbyt wiarygodne, chyba że uznał, że ma skazę na honorze bo wcześniej zostawiali bez pomocy ludzi, którzy wpadli w tarapaty. I Rosjanin już dał przykład innego zachowania. Albo Japończyk uznał, że i tak nie mają szans, że nie uda się z tego wyjść cało i wybrał śmierć w godnej walce. Ale ogólnie stylistyka sceny i tak odbiega od względnej realistyczności, którą na ogół ten film utrzymuje. Trochę to taki jego "Kill Billowy" moment, nawiązujący wyraźnie do innych rodzajów filmów i do konkretnych tytułów - na przykład ujęcie katany na tle falującej trawy to jakby puszczenie oka w stronę "Gladiatora" - dość zaskakujący, chociaż szykowany już od kiedy Japończyk znalazł szablę na statku.
Zresztą jest więcej takich prawdopodobnie pastiszowych elementów. Z innych możliwych nawiązań: motyw z gościem, który przetrwał już "siedem.. nie, dziesięć, dziesięć sezonów" na tej planecie kojarzy mi się z podobnym motywem z "Pandorum" (do tego obaj są czarnoskórzy i mają kryjówkę na statku kosmicznym, co w "Predators" nie było konieczne).
... i zachowują się w zbliżony sposób w stosunku do grupki bohaterów).
Już sam tytuł "Predators" można traktować jako aluzję do "Aliens", w którym akcję też wypełnia wojskowa rozpierducha.
Znaczący dla tej pastiszowości jest Rodriguez jako producent.