Shiro Tanaka i Ray Jones to agenci rozpracowujący handlarzy narkotyków. Gdy Ray próbuje na własną rękę przeszukać podejrzaną hurtownię wpada w ręce bandytów, którzy go bezlitośnie mordują. Shiro postanawia pomścić przyjaciela za wszelką cenę.
+ historia może i nie jest jakoś szczególnie oryginalna ale całkiem dobrze poprowadzona, znalazło się miejsce na kilka twistów i ciekawych rozwiązań
+ na plus osadzenie akcji w Argentynie (i udających ją Filipinach), niezły powiew świeżości i przy okazji taki trochę Rambo vibe
+ Sho Kosugi ciągnie tu absolutnie pierwsze skrzypce, charyzmatyczny, z tą japońską manierą i akcentem, grana przez niego postać kradnie całe show
+ muszę pochwalić też niektóre choreografie, pomysłowe i efektowne, z resztą ich koordynacją też zajmował się Kosugi
+ jest tu też kilka naprawdę ciekawych i efekciarskich scen, trzeba przyznać, że kilka pomysłów pozytywnie zaskoczyło
+ na plus też duże natężenie akcji, szczególnie w drugiej połowie filmu, nie ma tu miejsca na żadne przestoje i wszystko dzieje się bardzo szybko
+ a zwieńczeniem tego jest bardzo intensywna końcówka, tutaj to już naprawdę jest ogień
+ nie mogę nie wspomnieć o muzyce, robotę robi zarówno wpadający w ucho motyw przewodni "I Was Gonna Be Good To You" Kevina Cory jak ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiada znany fanom "włoszczyzny" Stelvio Cipriani
+ na koniec jeszcze rzecz w sumie oczywista, mianowicie klimat, ten niepowtarzalny klimat akcyjniaków z lat 80tych
+ będzie jeszcze bonus, komandosi ninja, czegoś takiego jeszcze nie widzieliście, co za akcja xD
- miejscami okropnie naciągany, wręcz nielogiczny, niektóre rozwiązania fabularne mocno wątpliwe
- kuleją tu też dialogi, bez polotu, strasznie sztywne i sztuczne
- niestety bywa też dość niechlujny i to zarówno jeśli chodzi o zdjęcia jak i montaż, można było się bardziej postarać
- zabrakło mi tu też większej brutalności, kamera za często odwraca wzrok w kluczowych momentach a kilka scen aż się prosiło o porządne gore
Podsumowując, kawał dobrego, klimatycznego akcyjniaka, z całą gamą ciekawych pomysłów i charyzmatycznym protagonistą. Gordon Hessler raptem dwa lata wcześniej nakręcił znakomitą "Prośbę o Śmierć" i w "Sprawie Honoru" widać podobne zagrania, chociaż całość nie jest aż tak starannie dopracowana i porywająca. Niemniej trend "ninjaploitation" został utrzymany. Fani szybkiej akcji, wojowników ninja i ich zwariowanych gadżetów oraz efekciarskich strzelanin w dżungli powinni być usatysfakcjonowani. Ja bawiłem się więcej niż dobrze.
Nie pamiętam już dokładnie treści filmu, ale gdy go wieki temu oglądałem na kasecie video, to był jednym z najlepszych.
Dziś Sho Kosugi tylko z tym tytułem kojarzę, a wcześniejszego filmu (nie powiązanej cz. 1) niestety nie znam :/