czegoś mi brakowało do pełni szczęścia. Wydaje mi się, że przez te retrospekcje dynamika tego filmu trochę siadła i wprowadzało to trochę zdezorientowania. Tak naprawdę do teraz nie za bardzo wiem dokładnie jaki był przebieg i skutki tego protestu. Może to bardziej film dla Amerykanów ale ja bym wolał, żeby bardziej było wytłumaczone co to za konwencja i co się na niej dzieje i dlaczego itd itp. Wiem, że mieli wybierać kandydata ale nawet nie wiem jak się nazywali i którego oni chcieli żeby wybrać a może żadnego. Nie do końca rozumiałem sens tego protestu i cel. Tzn wiem że był cel ale nie było to dokładnie w filmie wytłumaczone. Poza tym zakonczenie wydawało mi się takie niedporacowane. Jesteśmy na procesie a nagle oni juz wchodza w tych mundurkach i sąd im każe wygłosić mowę końcową przed orzeczeniem kary. Ja nie znając tej historii czekałem na ten wyrok winni czy nie a się okazało, że wyrok w ogóle nie miał znaczenia. Postać prokuratora też taka była że nie do końca wiadomo czemu w ogóle była. Że niby na końcu się zmienia, żeby posłuchać naziwsk ale poza tym gnębi niewinnych ludzi i jest to dla niego spoko bo mu kazali?
Bo wyrok w tym filmie tak naprawdę nie ma znaczenia. "Nie ma procesów politycznych" - film ma za zadanie pokazać jak jest naprawdę