W starym dobrym stylu - dramaturgia, emocje, sprawne efekty i bardzo dobra gra aktorska. Wszystko naturalne i nienachalne. Pierwsze 18 minut nuży i odrzuca jak seriale dla nastolatków ale w ostatecznym rozrachunku ten zabieg ma pewien narracyjny sens. Matt Reeves nie upieprzony jeszcze hollywoodzkim pieniądzem zaznacza swój talent, który kilka lat później w Wojnie o Planetę Małp tylko potwierdzi. To gatunkowa perełka, która mimo dużych różnic fabularnych i narracyjnych staje u mnie obok takich klasyków jak Obcy 8 pasażer Nostromo, The Thing czy Dystryk 9.